Wiosna.
Moskiewska wiosna, niby taka sama, jak ta w Polsce, ale jaka inna.
Cieplejsza,
słoneczniejsza, bardziej radosna.
Kilka
ostatnich miesięcy musiał odnotować w swoim życiorysie jako co
najmniej „dziwne”
Rozstał
się z żoną (co na chwilę obecną jest już całkowicie zamknięte
– od kilku dni w papierach figuruje już oficjalnie jako
rozwodnik), przeprowadził się do Rosji, poznał wspaniałą, młodą
kobietę, w której zakochał się na zabój.
Tak.
Kochał Irminę.
Kochał
ją całym sobą. Kilka dni rozłąki bywa dla niego teraz najcięższą
torturą. I kiedy przypomina sobie czasami, że jeszcze dwa miesiące
temu mógł ją stracić przez własne tchórzostwo i głupotę... Do
tej pory włosy mu się jeżą na karku.
Nie
wyobraża sobie bez niej swojego dalszego życia.
Jest
jego duszą, ciałem, sercem... Jest wszystkim.
Mamy
maj. A maj jest podobno miesiącem zakochanych.
Siedzieli
właśnie z Irminą na szczycie wzgórza, na które zabrała go na
początku ich znajomości.
Wyciągnięty
na kocu wspierał się na łokciach. Na jego piersi lekka i kolorowa
jak motyl – których zresztą było pełno dookoła – ubrana we
wzorzystą lekką sukienkę spoczywała Irma. I tylko multum
kasztanowych loków od czasu do czasu smyrało go po twarzy i po
nosie.
Oddychał
głęboko, pełną piersią. Było mu tak błogo.
- Michał?
- po jego piersi rozbiegły się wibracje wywołane subtelnym
kobiecym głosem.
- Hmm?
- ręką przygładził jej włosy, by móc spojrzeć choćby na
czubek jej nosa.
Zamilkła.
Poczuł, jak oddycha ciężej, a dłoń na jego udzie drga lekko.
- Nie
będziesz zachwycony tym co ci powiem.
Podniósł
ich oboje do pozycji siedzącej. Takie słowa z jej ust raczej nie
mogły wróżyć nic dobrego.
Dał
jej chwilę, by zebrała w sobie to, co zaraz miała zamiar z siebie
wyrzucić. Chciał
spojrzeć w jej oczy, ale twarz schowała we włosach. Opuściła
głowę.
- Michał
ja... - znowu urwała. Obrzuciła go przelotnym, wystraszonym
spojrzeniem, po czym znowu wbiła wzrok we własne kolana. Chwycił
jej twarz w dłonie i z troską spojrzał w czekoladowe tęczówki.
- Wiesz,
że mi możesz powiedzieć wszystko.
Wzięła
glęboki wdech, przymknęła powieki.
- Znowu
widuję się z Makarijem.
Zamurowało
go przez chwilę. Zamrugał kilka razy próbując zrozumieć o co
jej chodzi.
- Po
co? - głos mu drżał, a na policzki wstąpiły rumieńce. Zaczynał
się denerwować.
- Nie
wiem.
- Jak
to nie wiesz? - wstał, ręce oparł na biodrach. - Po tym wszystkim
co ci zrobił dalej masz ochotę patrzeć na tą parszywą mordę?
- Nie
mów tak o nim...
- Niby
dlaczego? To ostatni cham i prostak a ty... - i nagle poczuł się
tak, jakby ktoś oblał go zimną wodą – chyba, że ty coś...
Nie
odpowiadała. Nie patrzyła na niego. Nie zrobiła nic.
- Zależy
ci na nim, prawda?
- Zależy
mi na was obu.
- A
na którym bardziej?
- To
nie tak.
- A
jak?
- Michał,
zależy mi na nim, jak na przyjacielu, słyszysz? - stanęła
naprzeciwko niego. Musiała porządnie zadzierać głowę, by móc
spojrzeć w jego oczy.
A
jego oczy były wściekłe. Już dawno ni był tak bardzo
wyprowadzony z równowagi.
- Ciebie
kocham – czekoladowe spojrzenie świdrowało go na wskroś – Ale
nie chcę z tego powodu przekreślać kogoś, kto towarzyszył mi
niemal przez połowę mojego życia.
- I
uważasz, że ten dupek zasługuje na drugą szansę? - założył ręce na piersi.
- Ty
ją ode mnie dostałeś, więc dlaczego nie Mak?
Kolejne
wiadro zimnej wody spłynęło po jego umyśle.
Nie powiedział nic,
spojrzał na własne buty. Wiedział, że ma rację.
Drobne
ręce oplotły go w talii, a pod jego brodą ukazała się para
prawie czarnych oczu.
- Nie
zrozum mnie źle. Mak jest dla mnie ważny, to wszystko. Ale to do
ciebie należy moje serce – uśmiechnął się delikatnie i
przytulił ją do siebie. - A teraz mnie pocałuj – subtelnie
spełnił jej prośbę.
***
O jaaa...
Przepraszam was najmocniej na świecie.
Wiem, nawaliłam na całej linii.
Niestety, wątpię, żeby odcinki mogły pojawiać się częściej. Uczelnia - to raz, a dwa - pogoda. W takie piękne dni ostatnią rzeczą na którą mam ochotę jest siedzenie w mieszkaniu - wybaczcie.
Postaram się dodać kolejny za tydzień. Buziak! :*
Cudowna sielanka, została zaburzona, ale wynika z tego jak bardzo Michałowi zależy na Irminie, skoro jest o nią zasdrosny :)** wspaniały rozdział czekam na kolejny i rozumiem, że wolisz taką pogodę spędzać inaczej :)**
OdpowiedzUsuńBuźka :)****
zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com
:)
OdpowiedzUsuńOooo jak słodko ;* jednak fajnie jest być zakochanym ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDobrze, że wyznała mu prawdę. Mimo tego że się wściekł przyjął to, co oznacza nie mniej ni więcej że jednak cholernie mu na niej zależy. Teraz byle by tylko Marakij niczego nie spieprzył w ich wspólnym szczęsciu
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Award, więcej informacji na moim blogu zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTy to potrafisz straszyć dziewczyno! Ja już myślałam, że po wyznaniu Irminy znów będzie tutaj wiało smutkiem.
OdpowiedzUsuńOdrobinę nie rozumiem zachowania dziewczyny... Ja na jej miejscu nie miałabym jakiegokolwiek kontaktu z Makiem. Okej, zgoda. Niby się sporo znają, ale jednak tak szybko bym mu nie zaufała. Oj czuję, że jeszcze sporo się tutaj wydarzy. ;)
Pozdrawiam,
OL. ;>
Ps.
UsuńZapraszam na 5 rozdział mojej historii, czyli "On takich głupich dziewcząt, jak ty ma na pęczki!"
"-Wszystko słyszałaś, prawda? -odsunęłam się od niej.
-Niestety tak. -w oczach pojawiła się jeszcze większa ilość słonej cieczy.
-Ale ja naprawdę go kocham, babciu! -wyrzuciłam z siebie i ponownie się w nią wtuliłam."
http://paczka-owocowejlandryny.blogspot.com/2014/04/5-on-takich-gupich-dziewczat-jak-ty-ma.html?m=0
OL. ;>