tło - gorąco polecam, jedna z moich najulubieńszych piosenek. ;)
- Przespałaś się z nim? - Roza nie należała nigdy do dyskretnych
osób. Zważywszy na to, że połowa ludzi spod auli, którą
właśnie mijały odwróciła się w ich kierunku. Policzki Irminy
spłonęły rumieńcem.
- Cicho, głupia! Nie, nie przespałam się z nim. To, że został u
mnie na noc wcale nie znaczy, że od razu zajrzał mi do majtek! -
spiorunowała ją spojrzeniem. Tępa blondyna! Najlepiej niech
wypisze sobie wszystko na czole i biega po całej Moskwie!
- To lipa – Rozalina wzruszyła ramionami przegryzając zbożowy
batonik – niezły jest. A ten tyłek...
- Roza, ciszej!
- Dobra, dobra. Ale ja na twoim miejscu nie przepuściłabym takiej
okazji.
- Na całe szczęście na nim nie byłaś.
- Słuchaj, jak ty go nie chcesz, to ja bardzo chętnie pokażę mu
swoją sypialnię – gdyby spojrzenie mogło zabijać jej
przyjaciółka już dawno byłaby sztywna. Co ona sobie myśli? Nie
potrzebnie jej o tym wszystkim powiedziała.
Od tamtej nocy minęło kilka dni. I od tamtego czasu nie widziała
się z Michałem. Dzwonił do niej, pisał, raz nawet przyjechał
pod jej blok. Nie chciała z nim rozmawiać. Nie była gotowa. Cały
czas odnosiła wrażenie, że trochę się pospieszyli, że to co
dzieje się między nimi nabrało zbyt dużego tempa.
Opuszczały uczelnię w milczeniu. Wcale nie miała zamiaru odzywać
się do swojej towarzyszki, wkurzyła się nie na żarty.
- Odwieść Cię? - Zapytała Roza, kiedy przechodziły przez parking.
- Nie dziękuję, przejdę się – fuknęła poprawiając torbę na
ramieniu.
- No nie gniewaj się na mnie, przepraszam, wiesz jaka jestem.
Była na nią wściekła jak nigdy! Czy ta dziewucha nigdy nie
potrafi zachować choćby odrobiny taktu i poufności?
- Niech ci będzie. Ale żeby mi to było ostatni raz, rozumiemy się?
- Zależy ci na nim, prawda?
Zbiła ją z tropu tym pytaniem. Owszem, zastanawiała się nad tym
od prawie tygodnia, ale na dobrą sprawę sama nie miała pojęcia
co czuje.
- Nie wiem – wzruszyła ramionami wbijając ręce w kieszenie.
- To lepiej szybko się dowiedz – powiedziała Rozalina i
pospiesznie wsiadła do swojego auta. - Moja podwózka nie będzie
ci już potrzebna – wskazała brodą gdzieś w kierunku za plecami
Irminy.
Odwróciła się powoli niewiele rozumiejąc z tego, co powiedziała
jej przyjaciółka.
Wszystko jednak stało się jasne, kiedy
dostrzegła Michała górującego nad studentami. Podszedł do niej
powoli.
- Hej – przywitał się niepewny co ma zrobić.
- Cześć – chyba jeszcze nigdy w życiu nie czuła się tak
zakłopotana.
- Moglibyśmy porozmawiać? To ważne – nic nie mogła wyczytać z
jego twarzy. Wyglądał po prostu źle. Jego cera była poszarzała,
a w oczach brakowało tego blasku, do którego tak ją przyzwyczaił.
Jakby był chory, albo nie sypiał ostatnio zbyt dobrze.
- W porządku, tu za rogiem jest bar dla studentów, może być? -
kiwnął głową i pozwolił się poprowadzić.
Prawie wszystkie miejsca były zajęte, ale jakoś udało im się
znaleźć wolny stolik, tuż za barem. Michał zamówił dla nich
dwie herbaty.
- Wiesz, że ja też mam pieniądze i nie musisz za mnie zawsze
płacić? - zapytała, kiedy postawił przed nią filiżankę z
ciemnym napojem w środku.
- Wiem, ale jestem gentlemanem – odpowiedział uśmiechając się
lekko. Tyle, że jego uśmiech nie dosięgnął oczu. Coś
ewidentnie trapiło siatkarza. Gdzieś pod sercem poczuła chłodne
sopelki, które mówiły, że to na pewno jej wina.
- Wszystko w porządku? - nie wytrzymała, musi się dowiedzieć! Mimo
tego, że przewidywała przebieg tej rozmowy nie mogła patrzeć na
niego w takim stanie.
Nie odpowiedział od razu. Upił łyk herbaty, odetchnął ciężko
i przetarł ewidentnie zmęczoną twarz dłońmi. Coś ścisnęło
ją w środku. To twoja wina, Tokareva! To wszystko twoja wina!
Tyle, że dobrze byłoby się dowiedzieć za co tak wiesza na sobie
psy.
Delikatnie położyła swoją dłoń na jego ręce. Drgnął lekko,
ale jego twarz pojaśniała. Gram poczucia winy opadł z jej serca.
- Michał?
- Muszę wyjechać – zmroziły ją te słowa. Wyjechać? Ale jak to?
Tak po prostu, bywaj, adios?
Spojrzał na ich ręce. Wplótł swoje długie palce w jej drobną
dłoń.- Na kilka dni, może tygodni muszę wrócić do Polski.
- Kiedy jedziesz?
- Jutro. Dzwoniłem, żeby powiedzieć ci o tym wcześniej, ale
napisałaś mi wiadomość, że potrzebujesz czasu. Odczekałem ile
mogłem, ale... Musiałem cię zobaczyć przed wyjazdem - mimowolnie
ścisnęła mocniej jego rękę.
Poczuła, jak w jej gardle rośnie wielka gula.
Głupia, głupia, głupia!
- Nie chcę, żebyś jechał – powiedziała szeptem. Nie potrafiła
wydobyć z siebie nic więcej. Uśmiechnął się do niej delikatnie
gładząc kciukiem skórę w okolicy nadgarstka.
- Przecież wrócę – podniosła głowę by móc spojrzeć mu w
oczy. Poczuła się jak dziecko, któremu mama obiecała cukierka.
- Wrócisz?
- Podpisałem przecież kontrakt z klubem, nie mogę od tak wyjechać
sobie do Polski. Poza tym... - urwał na chwilę, odetchnął
głęboko – nie umiałbym ... Za bardzo... - nie potrafił sklecić
zdania do końca. Ale jej wydawało się, że słowa, które
trafiały do jej uszu były najpiękniejszymi słowami, które
kiedykolwiek zostały do niej zaadresowane. Mimo że ktoś, kto
usłyszałby je z boku mógłby je uznać za zwykły bełkot.
Jej oczy zaszkliły się lekko.
- Nie kończ - uśmiechnęła się, próbując wmrugać łzy z
powrotem – mi też chyba za bardzo.
Niby nie powiedzieli nic, ale oboje wiedzieli jak wartościowych
było tych kilka wyrazów wyrzuconych w eter zubożałego
studenckiego baru.
Tuż za nimi ktoś za mocno odstawił krzesło, bo stolik zachwiał
się niebezpiecznie, zrzucając na podłogę gliniany kubek. Zrobiło
się zamieszanie, więc oboje odwrócili się w tamtą stronę.
Okazało się, że sprawcą tego wszystkiego był Makarij, który
najwidoczniej od dłuższego czasu przysłuchiwał się ich rozmowie.
Irminę przeszedł dreszcz, który nie należał do tych przyjemnych,
kiedy stalowe spojrzenie jej (jeszcze do niedawna najlepszego)
przyjaciela zmroziło ją na wskroś. Z jednej strony było puste, z
drugiej zaś ona doskonale wiedziała, co kryje się pod tą pustką.
Makarij cierpiał i to ona była tego przyczyną. Niekontrolowanie
drgnęła w jego stronę, kiedy zamknął za sobą przeszklone drzwi.
- Chcesz za nim iść? - Michał wyswobodził swoją dłoń z jej
drobnego uścisku. Doskonale widziała, że nie cieszy go ten obrót
spraw.
- Owszem, chcę wyjść, ale nie za nim, tylko z tobą – złapała
za kurtkę i nałożyła ją szybko.
Nie musiała prosić go dwa razy. Chwilę później odwoził ją do
mieszkania.
- Może wejdziesz? - zapytała, kiedy zaparkował tuż pod jej oknem.
- Chciałbym, ale nie mogę. Muszę jeszcze obgadać szczegóły
wyjazdu z trenerem - sopelki pod sercem przeszyły je chłodem.
Ujęła jego szarą twarz w dłonie, a lazur jego oczu, mimo iż
teraz odrobinę przygaszony zahipnotyzował ją na kilka długich
sekund.
Jego oddech owiewał jej policzki. Pochyliła się do przodu i
pocałowała go krótko. Usta miał miękkie i ciepłe.
- Wracaj szybko – szepnęła w jego wargi, po czym wysiadła z
samochodu nim zdążył cokolwiek powiedzieć.
***
Ponad 1000 odwiedzin! Wielkie dzięki! :D
czytam - komentuję
Świetny, uwielbiam to opowiadanie :)** po co ten Michał wyjeżdża coś z (jeszcze) żoną, czy może z synkiem??? Co go widocznie trapi, a może to z powodu rozłąki z nią??? Czekam na następny i dziękuję bardzo, że mnie powiadomiłaś :)**
OdpowiedzUsuńzawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com
Uuuuu trochę smutno się zrobiło ;/ Ciekawa jestem dlaczego Michał musi tak nagle wyjechać..
OdpowiedzUsuńKurde zazdroszczę Ci weny ;( tak często dodajesz nowe rozdziały ale to dobrze bo bardzo wciągnęło mnie to cudo ;**
a dziękuję. cały "sekret" tkwi w tym, że pomysł na tę historię zrodził się już w październiku (w sumie tak, jak "pierwszy"). więc teraz tylko przelewam na klawiaturę to, co zostało wymyślone kilka miesięcy temu. na dobrą sprawę najgorzej szło mi z tym, żeby przekonać samą siebie do tego, żeby to opublikować.
Usuńa co do tego "cuda"... proszę, przestań, aż się zaczerwieniłam. ;)
To jest na prawdę dobre ~!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Michał wróci.. I oby żona nie zatrzymała go na dłużej..
Marakij niech lepiej pogodzi się z porażką bo Michał tak łatwo nie odpuści.
Coś nowego : www.everosser94.fbl.pl