Ekhm.

Fikcja! To tylko i wyłącznie fikcja! Wymysł mojej upośledzonej głowy, nic więcej. Poważnie.

poniedziałek, 17 marca 2014

Trzynasty.

MUZYKA - KLIK

Obudziła się nad ranem. Zegarek na szafce wskazywał 4:16, sobota. Ciotka wyjechała na weekend wraz ze swoim mężem i dziećmi do teściów. Była sama.
Wstała z łóżka i przeciągnęła się. Zaspane stawy zatrzeszczały w proteście. Wyszła do łazienki. Szybki prysznic, później średniej jakości kawa i jajko na twardo. Ubrała się ciepło, zakluczyła dom i wyszła na spacer.
Irkuckie przedmieścia w środku zimy w dodatku nad ranem prezentowały się pięknie. Odetchnęła głęboko mroźnym powietrzem. Igiełki lodu przeszyły jej płuca. Jak przyjemnie.
Włożyła do uszu słuchawki, z których chwilę później popłynęły pierwsze dźwięki Sonaty Księżycowej Beethovena. Uwielbiała ją. Zwłaszcza kiedy czuła się tak jak przez ostatni czas.
Wyjechała z Moskwy, bo myślała, że łatwiej będzie jej zapomnieć.
Pomyliła się. Wspomnienie Michała wciąż było żywe, a co za tym idzie – bolesne. Na całe szczęście odkąd go nie widziała jej rany przestały krwawić. Chyba powoli zaczynała się przyzwyczajać do rzeczywistości bez właściciela lazurowych oczu.
Jego uśmiechnięta twarz zatańczyła pod jej powiekami. Zacisnęła usta, dłonie zwinęła w pięści.

Serio? Pogodziłaś się z tym?

Kiedy zorientowała się że dochodzi siódma rano postanowiła wrócić do domu ciotki. Uda szczypały od mrozu, a skostniałe palce odmawiały posłuszeństwa.
Szła powoli, wiedząc że nikt na nią nie czeka. Kiedy weszła na właściwą ulicę doznała lekkiego szoku. Przed domem cioci stało zaparkowane auto. Na widok jego opływowych kształtów i srebrnego lakieru jej serce zatrzymało się na kilka ciężkich sekund.
To niemożliwe. Nie mógł tutaj przyjechać.
Na miękkich kolanach podeszła bliżej. Samochód był pusty.
Łapiąc szybko powietrze, jak topielec cudem przywrócony do życia weszła na posesję. Na schodach siedziała zgarbiona postać z kapturem na głowie.
Tylko nie on, tylko nie on... Powtarzała jak mantrę.
Na dźwięk skrzypiącej furtki postać podniosła głowę. Błysk karaibskich oczu zauważyła z daleka.
Przełknęła ślinę chcąc pozbyć się rosnącej w gardle guli.
Serce, które wstrzymało na chwilę swoją pracę teraz łomotało jak szalone. Jakby chciało uciec z jej piersi w obawie, że znowu zostanie zranione.
Mimo wszystko zebrała się w sobie i podeszła do schodów.

- Co ty tutaj robisz? - zapytała chrypliwie modląc się w duchu by nie wybuchnąć płaczem.
- Moglibyśmy porozmawiać? Muszę ci wszystko wyjaśnić.

Przemogła się, podniosła głowę do góry i spojrzała mu w oczy. Ich lazur ponownie zahipnotyzował ją na kilka sekund. A później jej wyobraźnia zaczęła jej podsuwać wszystkie te momenty z Michałem w roli głównej, kiedy czuła się szczęśliwa.
Ich pierwsze spotkanie, pierwsza herbata, pierwsza prawie randka, aż w końcu ich pierwszy pocałunek.
Na koniec przypomniała sobie blondynkę z mokrymi włosami w jego szlafroku, która przedstawiła się jako jego żona.
Słone krople zapiekły w powieki.

- Nie mamy o czym - próbowała go wyminąć, ale złapał ją za ramiona.
- Ostatni raz, proszę. Jeżeli tylko będziesz chciała, to później zniknę z twojego życia. Obiecuję. Ale pozwól sobie wszystko wyjaśnić. Nie chcę, żeby to co między nami było zakończyło się w taki sposób. Nie zniosę tego.

Przez kilka chwil biła się z myślami przyglądając się jego twarzy. Jego cera była szara, oczy podkrążone, a lekki zarost dawno wymkną się spod kontroli.
Z jednej strony chciała mu już teraz powiedzieć, że to co się stało nie ma żadnego znaczenia. Chciała, żeby ją przytulił i już nigdy więcej nie pozwolił na to, by wyrwała się z tego niedźwiedziego uścisku.
Z drugiej zaś jej ledwo zabliźnione rany zaczęły lekko swędzieć, jakby przygotowywały się do kolejnego krwotoku.
Serce skakało w piesi krzycząc, żeby pozwoliła mu wejść do środka i nigdy więcej go stamtąd nie wypuszczać. Rozum podpowiadał, żeby dać mu pięć minut a później posłać w cholerę.

- Wejdź – powiedziała w końcu, a w jego czach zagościła lekka ulga.
- Dziękuję.

Kiedy znaleźli się w kuchni zaparzyła im kawę. Michał usiadł przy stole, nerwowo przeplatając palce. Postawiła przed nim kubek.

- Słucham? - starała się przybrać oschły ton. Może i nie zasłużył na takie traktowanie, ale wiedziała, że nie może sobie pozwolić na chwilę słabości. Gdyby to zrobiła od razu rzuciłaby mu się na szyję.
Przez minutę lub dwie milczał patrząc przed siebie. Kręcił młynka kciukami przygryzając wargi. Usiadła naprzeciwko. Zwrócił ku niej swoje zbolałe spojrzenie.
- Przepraszam – powiedział w końcu, a jej dusza poruszyła się wewnątrz. - Powinienem był być z tobą szczery od samego początku.
- Powinieneś – opuściła spojrzenie by nie zauważył, że znowu zbiera się jej na płacz.
- Pozwolisz, że opowiem ci wszystko po kolei?
- Chyba po to tutaj przyjechałeś, prawda?
Odetchnął głęboko, upił łyk czarnej kawy, przymknął oczy.
- Nie wiem jak zacząć... Rozwodzę się z Kamilą. Wniosek złożyłem tuż przed przyjazdem do Rosji, ja... Nie chciałem Cię okłamywać. Po części nawet kiedyś ci o tym powiedziałem...
- Pamiętam. W kawiarni powiedziałeś, że zakończyłeś długoletni związek. Związek Michał, nie małżeństwo. Zresztą ono dalej trwa.
- Już niedługo. Kilka dni temu odbyła się druga rozprawa. Jeszcze trochę, a będzie po wszystkim.
- Tak myślisz? - podniosła głowę – Czego ode mnie chcesz?
- Irma... Przepraszam cię. Obiecuję, że już zawsze będę z tobą szczery tylko... - jego głos drżał, a dłonie lekko tańczyły po stole.
- Tylko co?
- Tylko mnie nie zostawiaj. Nie odchodź. Nie umiem bez ciebie funkcjonować. Nie umiem zrobić nic bez ciebie. Kocham Cię.
Jej serce ponownie tego dnia zatrzymało się na kilka sekund by zaraz rozpędzić się jak szalone.
- Potrzebuję cię. - spojrzał jej prosto w oczy. Nie mogła tego znieść, zerwała się na równe nogi.
- Wyjdź – powiedziała odwracając się tyłem.
- Irmina... - podszedł do niej i opuszkami palców musnął jej plecy. Zadrżała przygryzając wargi.
- Wyjdź, proszę – po jej policzkach spłynęły łzy. Odwrócił ją ku sobie i zbliżył swoją twarz do niej na tyle, że musiała spojrzeć w głęboki lazur, który teraz przyćmiewała mgiełka słonych kropel.
- Powiedz mi to prosto w oczy. Powiedz mi, że już mnie chcesz. Że się mną brzydzisz i nigdy więcej nie chcesz mnie widzieć. Wtedy odejdę. Ale jeżeli chociaż cząstka ciebie chce, żebym tu został to... To błagam cię, daj mi jeszcze jedną szansę. Jeżeli chcesz, padnę tu zaraz na kolana, ale Irma... Proszę cię, nie odtrącaj mnie. Nie poradzę sobie bez ciebie. Jesteś moim słońcem, jesteś dla mnie wszystkim.

Słone łzy spływały wprost na jego dłonie. Nie miała pojęcia co ma zrobić. Serce kołatało jej w piersi wrzeszcząc, że ma tu i teraz powiedzieć mu, żeby został. Rozum z kolei wysyłał chłodne impulsy, które mówiły, że powinna uciekać, wyrzucić go za drzwi i nigdy więcej nie oglądać na oczy.

- Michał ja... - zaczęła, choć dalej nie miała pojęcia co powinna mu odpowiedzieć.
Spojrzał na nią uważnie z nadzieją w oczach. Przełknął ślinę, jego oddech przyspieszył owiewając jej mokre policzki. - Ja nie wiem, czy będę umiała ci znowu zaufać - wydusiła w końcu z siebie. Zaschło jej w gardle.
- Pozwól mi na to zasłużyć – poprosił jeszcze bliżej przysuwając swoją twarz. - Pozwól mi udowodnić.
Uwolniła się z jego uścisku.
- Michał, to nie takie proste. Rozwód może jeszcze dałabym radę znieść, ale ty masz syna.
- Tego się właśnie obawiałem – spojrzała na niego zdezorientowana – bałem się, że to cię spłoszy. Że nie będziesz chciała związać się z facetem, który ma takie zobowiązanie.
- Tu nie chodzi o zobowiązanie ani o sam fakt, że masz dziecko. Chodzi o to, że mi o tym nie powiedziałeś, że zataiłeś przede mną ważną część siebie. Jak ty teraz sobie to wszystko wyobrażasz? Że mimo to zaufam ci znowu, skoro ty nie ufałeś mi od samego początku?
- Co? - zbiła go kompletnie z pantałyku.
- Nie powiedziałeś mi o nim bo się bałeś, a to znaczy, że nie potrafiłeś obdarzyć mnie zaufaniem.
- Nie myślałem, że pojmujesz to właśnie tak..
- Tak, właśnie tak. Co nie zmienia faktu, że mnie zraniłeś nie mówiąc mi o niczym. Gdybyś od początku grał fair... Nie uciekłabym.
- A teraz? Chcesz uciec? - zaskoczył ją tym pytaniem. Znowu do niej podszedł i objął jej twarz dłońmi. Pochylił się nad nią, nie potrafiła zaoponować. Lazur jego spojrzenia zniewalał ją od stóp do głów.
- Irmina, czy teraz chcesz ode mnie uciec? - jego ciepły, nerwowy oddech omiótł jej policzki. Przycisnął ją własnym ciałem do kredensu. Czuła jak drży. Z sekundy na sekundę ich twarze znajdowały się coraz bliżej.
- Nie umiem – szepnęła w końcu, a jego miękkie usta wpiły się w nią namiętnie. Zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła do siebie.

Serce puchło z radości, rozum ganił za głupotę. Uciszyła go wdychając pieprzową dłoń perfum Michała.
Nie odrywając się od niej posadził ją na kredensie. Oplotła jego biodra nogami zmuszając go do przylgnięcia do niej całym ciałem. Oddychali ciężko, całowali z pasją.
Jej ręce wjechały pod jego bluzę. Jednym ruchem pomogła mu ją ściągnąć obnażając nagi, wyrzeźbiony tors. Ponownie podniósł ją do góry i przeniósł do salonu przewracając po drodze taboret. Położył ją na kanapie. Kolejne części ich garderoby lądowały na podłodze.
Czuła jego ciepło na swojej skórze. Dotyk jego palców wywoływał gęsią skórkę, a szlak który wyznaczały jego usta długo płonął pożądaniem. 

Dopiero teraz dotarło do niej jak za nim tęskniła. Jak bardzo brakowało jej jego silnych ramion i gorącego oddechu. Złapała jego twarz w dłonie i zmusiła by spojrzał w jej oczy.

- Nie krzywdź mnie nigdy więcej – poprosiła oddychając nierówno.

Nic nie powiedział. Pocałował ją najmocniej jak tylko potrafił wkładając w ten pocałunek wszystko to co do niej czuł. Chciał jej pokazać w ten sposób, jak bardzo mu na niej zależy.

Tego dnia jeszcze nie raz dawał jej dowody swojej miłości.




***
Dobra. Z tym odcinkiem miałam was przetrzymać do środy... 
Ale sama nie mogłam się doczekać jego publikacji. :D
 Nie to, żebym była z niego jakoś szczególnie zadowolona, ale mam wrażenie, że do najgorszych też nie należy. ;)
Niestety, kolejnego możecie się spodziewać dopiero gdzieś w okolicach czwartku, tudzież piątku. Ten tydzień mam dość napięty. :(

Buziaczki w pysiaczki! :*


5 komentarzy:

  1. Kurde i znów mam ciężkie powieki czytając to co tu zamieściłaś.
    Taki piękny dowód miłości.. Taka cudowna deklaracja..
    Szkoda że w prawdziwym życiu nie jest tak kolorowo... Tak idelanie..
    Będzie ciężko ale poczekam do czwartku :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam cię ! ;* Boże jak dobrze że to się tak zakończyło, że porozmawiali i wgl :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko z córką toż to jest istny poemat, cudowny :)** uwielbiam ciebie, to opowiadanie, rozdział fantastyczny, nie wiem jak ja wytrzymam do czwartku...
    Buźka :)***
    zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział ;) Masz wielki talent do pisania ;)))))
    Zapraszam do siebie :
    http://siatkavolleyball.blogspot.com/

    Pozdrawiam i czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nadrobiłam, jeee!. ;)
    A teraz w sprawie rozdziału... No nareszcie, że tak powiem. :) Michał dogadał się z Irminą i jest już wszystko okej, z czego jestem niezmiernie szczęśliwa! I masz rację, wyszedł ci naprawdę nieźle. :p
    Dzisiaj mamy jeszcze czwartek i nie ma rozdziału, więc jutro będę wyczekiwać następnego.
    Pozdrawiam,
    OL. ;>

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Moje zdjęcie
prawie sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, piwne oczy, ciemne włosy i kilka piegów.

sezamie otwórz się.

see me