Biegał po mieszkaniu w bokserkach i jednej skarpetce. Gdzie on do
cholery podział tę koszulę? Przecież wczoraj ją wyprasował!
Jest! Tylko czemu była pod fotelem? Na szczęście się nie
pogniotła. A może koszula to tak zbyt oficjalnie? Może tak zamiast
niej założyć koszulkę i bluzę? Nie no, co on! Przecież idzie na
randkę, a nie na piwo z kumplami!
- To
nie jest randka, Winiarski.
W takim razie ubierze się pół na pół! Koszula + dżinsy. Nie,
jednak nie. Ten niebieski sweter będzie w sam raz. I trampki. Tak,
tak będzie dobrze. Jeszcze tylko poprawić włosy, popryskać się
wodą kolońską...
Przyjrzał się sobie w lustrze. Chyba jest OK.
-
Stroisz się jak baba.
Spojrzał na zegarek. 11.00. Wyśmienicie.
Na miejsce dojechał 20 minut przed umówionym czasem. Sugerując się
wcześniejszą wiadomością od Irminy przeszedł kilkanaście metrów
od parkingu i wszedł do kawiarni, nad którą wisiał zaśniedziały
szyld. O ile się nie pomylił kafejka nosiła nazwę „Bursztynowej”.
Odwiesił płaszcz na pobliskim wieszaku i zajął miejsce w rogu
pomieszczenia tuż przy oknie.
Od razu podeszła do niego kelnerka ze szklanką wody.
- Podać coś jeszcze? - zapytała uśmiechając się zalotnie.
Potraktował to jako upewnienie, że faktycznie dobrze wygląda.
- Na razie nie, dziękuję. Czekam na przyjaciółkę – odprawił ją
niezbyt przymilnie.
- Rozejrzał się po knajpce. Urządzona w miodowo – brązowych
kolorach sprawiała wrażenie bardzo przytulnej. Zważywszy na to,
że za oknem hulał nieprzyjemny listopadowy wiatr. Zapach kawy i
jabłkowego ciasta przyjemnie drażnił nozdrza, w tle cichutko
leciała spokojna muzyka.
Miejsce w sam raz, jak na pierwszą randkę.
- To
NIE JEST RANDKA! - jego
rozsądek wyraźnie się zirytował.
Pokręcił głową i uśmiechnął się pod nosem. Upił łyk zimnej
wody.
Czekał.
Drzwi do kawiarni otworzyły się po chwili wpuszczając do środka
podmuch zimnego powietrza. Odwrócił głowę od okna by zerknąć w
ich stronę.
Przyszła.
Opatulona czerwonym płaszczem do kolan i w czarnym berecie na głowie
wyglądała uroczo. Rozejrzała się wokoło. Kiedy ich spojrzenia
się spotkały uśmiechnęła się delikatnie. Miał wrażenie jakby
coś nagle mu spuchło w okolicy żeber. Odwzajemnił gest.
Przeszła przez kawiarnię witając się uprzejmie z personelem.
Zostawiła płaszcz na wieszaku, tuż obok jego. Miała na sobie
granatową sukienkę przylegającą do ciała. Tym strojem tylko
jeszcze bardziej połechtała jego wyobraźnię. Kasztanowe loki
subtelnie opadały jej na twarz. Usiadła naprzeciwko.
- Cześć – powiedziała odgarniając włosy za ucho.
- Cześć – odpowiedział opierając się o stolik. Nie miał
pojęcia co ma zrobić. Tyle czekał na te spotkanie, tyle razy
obmyślał jego przebieg, a teraz nagle stracił język w gębie!
Niezręczną ciszę przerwała kelnerka. Postawiła przed dziewczyną
szklankę wody.
- Mogę przyjąć zamówienie?
Gestem udzielił pierwszeństwa Irminie.
- Poproszę gorącą czekoladę z bitą śmietaną.
- A dla pana?
- Latte, bez cukru.
- Jakieś ciasto? - matko kochana, idź już sobie, dziewczyno!
- Nie, dziękuje. - Irmina zamknęła kartę.
- Poprosimy dwie szarlotki z lodami – zamówił da obojga.
- Niepotrzebnie – stwierdziła, kiedy kelnerka oddaliła się od ich
stolika.
- No przestań. Co u ciebie?
- Nic ciekawego. Właśnie powinnam się uczyć do jutrzejszego
kolokwium – powiedziała podnosząc szklankę do ust.
- Wolałabyś teraz siedzieć w mieszkaniu i się uczyć?
Przyjrzała mu się uważnie, a jego żołądek o mało nie wywrócił
fikołka.
- Nie – odpowiedziała po chwili a jego serce aż podskoczyło z
uciechy.
W tej samej chwili pojawiła się kelnerka niosąc na tacy dwa
gorące napoje i dwa talerzyki z parującą szarlotką i lodami.
Irmina skrzywiła się lekko, kiedy jej zamówienie wylądowało na
stoliku.
- Coś nie tak? - zapytał pochylając się do przodu.
- Nic, tylko ja nie lubię lodów z bakaliami – odpowiedziała z
delikatnym grymasem. Na ten widok jego wnętrzności już któryś
raz z rzędu zatańczyły makarenę. Gdyby tylko ta dziewczyna
wiedziała co ona z nim wyprawia! Spojrzał na swój talerz. Jego lody pozbawione były rodzynek.
Spróbował odrobinę.
- Daj, zamienimy się, ja mam waniliowe.
- No weź, nie trzeba, nie jestem dzieckiem.
- W przeciwieństwie do ciebie mi bakalie nie przeszkadzają –
wymienił talerzyki, a na jej twarzy pojawił się delikatny
uśmiech. Idealna zapłata. Bo rodzynek nie cierpiał od
dzieciństwa.
Przez następną godzinę rozmawiali o wszystkim i o niczym zarazem.
Opowiadała mu o swoich studiach, o rodzeństwie, nawet o swoim
byłym chłopaku. Niemalże spijał każde słowo z jej ust.
Zafascynowany starał się zapamiętać wszystko o czym do niego
mówi, ciesząc jednocześnie oczy jej widokiem. Kiedy mówiła o
studiach jej twarz była zwyczajnie pogodna. Kiedy opowiadała o
rodzinie świetliki w oczach lekko przygasały.
On za to częstował ją opowieściami spod siatki.
- Michał? - zapytała po chwili.
- Hmm? - mruknął jedynie, gdyż przed sekundą władował sobie
ogromny kawałek sernika do ust. Które to już dzisiaj ciasto?
Trzecie?
Roześmiała się jak mały skowronek, kiedy uniósł brodę.
Spojrzał na nią pytająco.
- Masz krem na nosie – powiedziała wyciągając rękę z serwetką
w stronę jego twarzy. Roześmiała się jeszcze bardziej, kiedy
zezował obserwując jej ruchy. Wytarła krem, a on w podzięce
uśmiechnął się z pełną buzią, co spowodowało u niej kolejną
salwę śmiechu.
- Mogę cię o coś zapytać? - rzekła po chwili. Przytaknął. - Czy
ty... Masz kogoś?
Coś ukuło co w sercu. Od kilku dni nawet przez chwilę nie
pomyślał o Kamili.
- Przełknął sernik, wytarł usta serwetką i upił łyk zimnego już
latte. Mięśnie jego twarzy stężały.
- Przepraszam – bąknęła rumieniąc się lekko – to nie moja
sprawa.
- Nie masz za co przepraszać – odezwał się po chwili próbując
złagodnieć – i masz prawo wiedzieć, to żadna tajemnica. Pod
koniec lata zakończyłem długoletni związek – powiedział
spokojnie, choć dłonie musiał schować pod stolikiem, kiedy
zaczęły lekko drżeć. Nie chciał jej mówić o rozwodzie. Nie
teraz.
- Przepraszam, nie powinnam była.
- Powinnaś – uśmiechnął się najszczerzej jak mógł.
Odwzajemniła jego gest trochę niepewnie. - Może oprowadzisz mnie
po Moskwie? Mieszkam tu już ponad dwa miesiące, a na dobrą sprawę
nie byłem nawet na Placu Czerwonym.
- Jasne – odpowiedziała i dopiła resztki swojej czekolady.
Przywołał gestem kelnerkę i zapłacił za zamówienie zostawiając
przy okazji sowity napiwek. Kiedy opuścili kawiarnię ich twarze
smagnął mroźny wiatr.
Okazało się, że na Plac wcale nie był daleko, dotarli tam w kilka
przyjemnych minut.
- Mówiłam, że to nic specjalnego – rzekła widząc jego minę,
kiedy byli na miejscu.
- W telewizji wyglądało to jakoś... ładniej.
- Znam ciekawsze miejsca – powiedziała zadzierając głowę do
góry by spojrzeć mu w oczy. - Pozwolisz?
- Prowadź – skłonił się lekko puszczając ja przed sobą.
Wrócili do samochodu. Kazała mu jechać w kierunku wschodnich
dzielnic miasta. Po około czterdziestu minutach byli we wskazanym
miejscu.
- Ale tu są tylko drzewa – jęknął zamykając auto.
- Nie marudź, tylko chodź. - złapała go za rękę i pociągnęła
w stronę lasu. Kiedy ich palce splotły się ze sobą wzdłuż
kręgosłupa przebiegł go dreszcz, a mała szpileczka, która kuła
go od momentu wspomnienia Kamili wypadła gdzieś po drodze.
Zaczęli się wspinać pod górkę, która na początku nie wydawała
mu się ani stroma, ani wysoka. Pomylił się jednak, kiedy w
połowie drogi zaczęły obsuwać mu się nogi i musiał pomagać
sobie łapiąc się drzew kub krzaków. W duchu podziękował sobie
za to, że jednak zdecydował się dzisiaj na trampki, a nie na te
skórzane buty.
Irmina ze wspinaczką radziła sobie nadzwyczaj dobrze, pomimo
lekkich koturnów. Pewnie już nie raz szła tą trasą.
Po kolejnych dwudziestu minutach mordęgi znaleźli się na
szczycie. Okazało się, że wzniesienie tylko z jednej strony
porośnięte jest lasem. Z drugiej było kompletnie łyse, dzięki
czemu widać z niego było piękną panoramę popołudniowej Moskwy.
- Ładnie, prawda?
- Bardzo – wpatrywał się przed siebie nasycając oczy widokiem.
Pierwsze lampy zapalały się na ulicach. Nagle coś błysnęło po
jego lewej.
- Masz aparat? - zdziwił się obracając się w stronę Irminy, która
zasłaniała twarz niewielkim polaroidem. Znowu błysk.
- Prawie zawsze – uśmiechnęła się szeroko chowając sprzęt do
torebki
- Zaczekaj – wyjął jej urządzenie z dłoni i skierował obiektyw
w jej stronę.
- Nie, proszę, nie rób! - zasłaniała się rękami. Podszedł do
niej i ostrożnie opuścił je odsłaniając jej twarz
- Tylko jedno – uśmiechnął się delikatnie – tylko dla mnie.
Poddała się i stanęła naprzeciwko niego w odległości kilku
kroków. Pstryk! I po chwili fotografia wyjechała z aparatu. Ze
zwykłej kartki uśmiechała się do niego szeroko śliczna
twarzyczka z koroną z kasztanowych loków wokół głowy.
Próbowała mu zabrać fotografię. Podniósł rękę ze zdjęciem
do góry.
- To nie fair! - obruszyła skacząc wokół niego – ty masz dwa
metry!
- Tylko dla mnie – powtórzył spoglądając w jej ciemne tęczówki.
Ich twarze po raz pierwszy znalazły się tak blisko siebie. Kilka
centymetrów dzieliło go od tego, by po raz pierwszy zasmakować
jej malinowych ust. Patrzył jej w oczy i mimowolnie zmniejszał
odległość.
- Powinniśmy już wracać – powiedziała nagle odwracając głowę.
Zamknął oczy, zacisnął wargi. - Zaraz będzie kompletnie ciemno.
- Tak, wracajmy. - spojrzał na zdjęcie raz jeszcze, po czym schował
je do kieszeni płaszcza.
*****
czytam - komentuję.
Oo. Jak się fajnie zrobiło ;3. Tak no nie wiem romantycznie ;) Gdyby ich randka zakończyła się pocałunkiem byłoby po prostu idealnie ale takie zakończenie też nie jest złe ;) Mówiłam że bardzo podoba mi się to jak piszesz ;*
OdpowiedzUsuńaj, dziękuję, dziękuję. :D
Usuńcieszę się strasznie :)
Dlaczego oni się nie pocałowali? Składam oficjalną reklamację :D ! Zupełnie inny winiarski, niż we wszystkich opowiadaniach ! Jetem cholernie ciekawa, co z tego wyniknie :) No i czekam na kolejną
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:) [turnthislove.blogspot.com]
No cóż, reklamacji przyjąć nie mogę. ;)
UsuńInny Winiarski? Dziękuję, właśnie taki miał być. ;p
Świetny rozdział jak i całe opowiadanie :)** czekam na następny :)** a tymczasem Zapraszam na nowy zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚwietne..
OdpowiedzUsuńAhh ta miłośc...Czego ona nie robi z człowiekiem... Szkoda tego straconego pocałunku... ale Michał niech się lepiej tak nie spieszy bo Irma się jeszcze zrazi a tego by chyba nie chciał...
Czekam na kolejny ;*
Zapraszam na nowość do siebie. www.innaperspektywadoroslosci.blogspot.com
Michał w tym opowiadaniu jest taki inni.Romantyczny?Bardzo mi się to podoba!
OdpowiedzUsuńWidać że Irma jest subtelna kobietą która trzyma się zasad.Podoba mi się również to że trzyma Michała na dystans!
pozwoliłam sobie wejść na twój profil.Studiujesz w Olsztynie?!Jak kiedyś będziesz miała ochotę i czas to możemy wyskoczyć na jakąś kawę :)
A no tak, studiuję na UWM-ie. co do kawy zawsze możemy się jakoś dogadać, czemu nie. ;)
Usuń