Ekhm.

Fikcja! To tylko i wyłącznie fikcja! Wymysł mojej upośledzonej głowy, nic więcej. Poważnie.

piątek, 21 marca 2014

Czternasty.

Muzyka - KLIK (nie mam pojęcia, czy pasuje do odcinka, ale chodzi za mną od kilku dni - dogrzebałam się do starych folderów z muzyką ;))


Pozwoliła się przywieść do Moskwy.

Siedziała właśnie w swoim mieszkaniu szykując ciuchy na rozmowę kwalifikacyjną, która przypada jutro.
Z racji dziekanki miała teraz rok, by poukładać swoje dziwne życie.
Wyciągnęła z szafy granatową sukienkę. Uśmiechnęła się mimo woli.
Jak układało się z Michałem? Niby w porządku, ale... Właśnie, ale.
Niby wszystko było w porządku, niby chciała spędzać z nim każdą wolną chwilę... Tylko że chłodne sople pod sercem co i rusz napawały ją niepokojem. Miała wrażenie, że mimo tego, że ta „rozwodowa burza” jest już za nimi coś jednak jeszcze wisi w powietrzu. I niedługo zwali im się na głowy. Miała tylko nadzieję, że wytrzymają. Znowu.

Trening dłużył mu się w nieskończoność. Chciał już skończyć. O 16 był umówiony z Irminą na obiad.
Od weekendu w Irkucku minęły prawie trzy tygodnie. Na jego wspomnienie jego serce podskoczyło w piersi.
Jeszcze nigdy w życiu nie przeżył czegoś takiego. Z jednej strony było to najokropniejsze jego doświadczenie, z drugiej zaś... coś najcudowniejszego pod słońcem.
Pamiętał, jak się bał, kiedy zaparkował samochód pod domem, którego adres podała mu Rozalina. Później, kiedy zobaczył ją przy furtce cudem powstrzymał się od zawału. A kiedy w końcu...
Piłka prosto w brzuch przywróciła go do rzeczywistości.

-vSkup się Michał! - zganił go trener.
No, weź się skup...


- No cześć malina! - usłyszała w słuchawce domofonu, który notabene w dość mało delikatny sposób zmusił ją do opuszczenia kanapy.
- Wchodź – ruciła tylko i otworzyła klatkę swojej przyjaciółce. Po minucie dzwonek do drzwi rozdwonił się po mieszkaniu
- No hej – nim zdążyła podejść do drzwi Rozalina sama sobie udzieliła zaproszenia.
- Cześć – odpowiedziała niezbyt przymilnie.

 Niby nie powinna mieć za złe Rozie, tego że powiedziała Michałowi o Irkucku, zważywszy na to jak dzięki temu się między nimi sprawy ułożyły, ale... Ale ufała jej czasami bardziej niż sobie samej, a ona... No cóż, teoretycznie zrobiła to w dobrej wierze, więc teoretycznie tej wersji należy się trzymać.

- Kupiłam gorącą czekoladę, zrobić? - Rozalina czuła się tu niemal jak u siebie.
- Możesz – odpowiedziała włączając telewizor.
- Co u Michała? - zapytała po chwili, stawiając przed nimi dwa gorące kubki.

Nie odpowiedziała od razu. Mimo wszystko temat Michała był dla niej dziwny. Zależy jej na nim, nie może zaprzeczyć, ale... Ale coś dalej nie gra. Kiedy wcześniej potrafiła być przy nim sobą na sto procent, teraz często czuła się skrępowana. Zdarzało się, że w trakcie „randek” zapadała między nimi sztywna cisza, co przecież nigdy wcześniej nie miało miejsca. Było dziwnie. A dziwnie, wcale nie znaczy, że w porządku.
Widziała, że Michał się stara. Że gdyby tylko mógł, to przychyliłby jej nieba by była szczęśliwa...
tyle, że ostatnio miała wrażenie, że chyba nie chce tego nieba od niego.
Ciężko było jej wrócić do normalności po tym wszystkim.

- Dobrze. - powiedziała krótko skacząc po kanałach. - Mogę cię o coś zapytać? - Rozalina potaknęła. - Nie wiesz może co u Makarija?
- Sama nie miała pojęcia dlaczego o niego pyta.
- A po co ci to wiedzieć? Serio brakuje ci go do szczęścia?
- Nie, ale...
- Nic nie „ale”. Skup się na kimś kto jest tego warty.
- Roza. Makarij był moim przyjacielem na długo zanim w moim życiu pojawiłaś się ty. Zanim pojawił się Michał... dlatego jest mi przykro, że to co nas łączyło umarło w taki a nie inny sposób.
- Skoro nie wystarczało mu to, co mu oferowałaś nie było dla was innej przyszłości.
- Wiem, ale... Nic nic poradzę na to, że się o niego martwię.
- To przestań. I zamknij już dziób. Mój film się zaczyna.

Przygryzła wargę. Ciepły kubek przyjemnie drażnił skórę jej dłoni. Rozalina zatopiła się w swojej telenoweli.
Odetchnęła głęboko, przymknęła powieki. Pośród czerni pojawiły się nagle turkusowe oczy. Jej serce uśmiechnęło się lekko. Rozum pozostał niewzruszony wciąż powtarzając jej, że jest idiotką, bo pozwoliła facetowi owinąć się wokół palca.

Nagle lazur zamienił się w stal. Nieprzyjemną, skrzywdzoną stal. Serce przystanęło na chwilę, przełyk ścisnęła mroźna ręka.
Szarość oczu była tak boleśnie zimna, że poczuła ją gdzieś w okolicy żeber.

- Warto było go poświęcić dla kłamliwego, żonatego faceta po trzydziestce? - rozsądek odezwał się nieproszony.

Już dawno nie czuła się taka zdezorientowana.


***
Przepraszam! Przepraszam, przepraszam!
Nie dość, że kazałam wam czekać, to teraz jeszcze  publikuję to... "coś".
Zwyczajnie jest mi wstyd za te wypociny. Wybaczcie.

Muszę was uprzedzić, że niestety od teraz odcinki będą się ukazywały właśnie z taką częstotliwością, jak nie rzadziej. Skończyła mi się laba na uczelni, a i wena ostatnio odmawia mi odwiedzin.

Pozdrawiam, Rabarbar. :*


5 komentarzy:

  1. Jakie "coś"? To jest cudowne, wspaniałe :)* dlaczego ona ma takie wątpliwości??? Toż to oczywiste, że Michał naprawdę ją kocha :)***** czekam z niecierpliwością na następny :)***
    Pozdrawiam i buźka :)**
    zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ah jak ja czekałam na nowy rozdział :). Już myślałam, że będzie słodko i kolorowo a tutaj proszę taki psikus xd Wiem, że Irminie jest strasznie ciężko zaufać Michałowi kolejny raz ale liczę, że będzie między nimi jak najlepiej, bo oni zasługują na szczęście ;)

    PS. Zapraszam na Epilog :* http://no-one-needs-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale za to jakie "coś"! ;) Naprawdę wyszło Ci dobrze. ;> Tak szczerze? Już sądziłam, że będzie tak fajnie i kolorowo... I się pomyliłam. ;< Nie rozumiem, jak Irmina może mieć jakieś wątpliwości... Przecież Michał kocha ją, a ona kocha jego... Co w tym trudnego do zrozumienia... ;d
    A przepraszać nie musisz, bo doskonale Cię rozumiem. ;) Trudno się czasem zebrać, zwłaszcza jeśli wena płata ci figla. xc
    Pozdrawiam,
    OL. ;>
    Ps. Zapraszam na 3 rozdział:
    "-No co?
    -Nic. Chodź. -powiedział z zawadiackim uśmiechem na ustach i pociągnął mnie w stronę dobrze znanego mi saloniku. Usiadł na kanapie i posadził mnie sobie tak, że gdy się skuliłam idealnie wypełniałam wolną przestrzeń pozostawioną dla mnie. Wyczułam, że pewnie chodzi o mecz - przegrany mecz. Zawsze po porażce sadzał mnie sobie na kolanach i tak siedzieliśmy w ciszy. Już dawno nie było mi tak dobrze. Jeździłam paznokciem po jego ramieniu kreśląc różne kształty, a on bawił się moimi puklami włosów."
    http://paczka-owocowejlandryny.blogspot.com/2014/03/3-bol-zawsze-kiedys-mija.html
    Do następnego.! ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział! ;*
    Sorki za spam. Chciałabyś dać do oceny swojego bloga? http://ocenialnia-blogow-gwiazdka.blogspot.com/ serdecznie zapraszam, dopiero zaczynam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super :)
    Zapraszam do mnie: http://bede-walczyc-do-konca.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Moje zdjęcie
prawie sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, piwne oczy, ciemne włosy i kilka piegów.

sezamie otwórz się.

see me