Muzyka - KLIK (nie mam pojęcia, czy pasuje do odcinka, ale chodzi za mną od kilku dni - dogrzebałam się do starych folderów z muzyką ;))
Pozwoliła
się przywieść do Moskwy.
Siedziała
właśnie w swoim mieszkaniu szykując ciuchy na rozmowę
kwalifikacyjną, która przypada jutro.
Z
racji dziekanki miała teraz rok, by poukładać swoje dziwne życie.
Wyciągnęła
z szafy granatową sukienkę. Uśmiechnęła się mimo woli.
Jak
układało się z Michałem? Niby w porządku, ale... Właśnie, ale.
Niby
wszystko było w porządku, niby chciała spędzać z nim każdą
wolną chwilę... Tylko że chłodne sople pod sercem co i rusz
napawały ją niepokojem. Miała wrażenie, że mimo tego, że ta
„rozwodowa burza” jest już za nimi coś jednak jeszcze wisi w
powietrzu. I niedługo zwali im się na głowy. Miała tylko
nadzieję, że wytrzymają. Znowu.
Trening
dłużył mu się w nieskończoność. Chciał już skończyć. O 16
był umówiony z Irminą na obiad.
Od
weekendu w Irkucku minęły prawie trzy tygodnie. Na jego wspomnienie
jego serce podskoczyło w piersi.
Jeszcze
nigdy w życiu nie przeżył czegoś takiego. Z jednej strony było
to najokropniejsze jego doświadczenie, z drugiej zaś... coś
najcudowniejszego pod słońcem.
Pamiętał,
jak się bał, kiedy zaparkował samochód pod domem, którego adres
podała mu Rozalina. Później, kiedy zobaczył ją przy furtce cudem
powstrzymał się od zawału. A kiedy w końcu...
Piłka
prosto w brzuch przywróciła go do rzeczywistości.
-vSkup
się Michał! - zganił go trener.
No,
weź się skup...
- No
cześć malina! - usłyszała w słuchawce domofonu, który notabene
w dość mało delikatny sposób zmusił ją do opuszczenia kanapy.
- Wchodź
– ruciła tylko i otworzyła klatkę swojej przyjaciółce. Po
minucie dzwonek do drzwi rozdwonił się po mieszkaniu
- No
hej – nim zdążyła podejść do drzwi Rozalina sama sobie
udzieliła zaproszenia.
- Cześć
– odpowiedziała niezbyt przymilnie.
Niby nie powinna mieć za złe
Rozie, tego że powiedziała Michałowi o Irkucku, zważywszy na to
jak dzięki temu się między nimi sprawy ułożyły, ale... Ale
ufała jej czasami bardziej niż sobie samej, a ona... No cóż,
teoretycznie zrobiła to w dobrej wierze, więc teoretycznie tej
wersji należy się trzymać.
- Kupiłam
gorącą czekoladę, zrobić? - Rozalina czuła się tu niemal jak u
siebie.
- Możesz
– odpowiedziała włączając telewizor.
- Co
u Michała? - zapytała po chwili, stawiając przed nimi dwa gorące kubki.
Nie
odpowiedziała od razu. Mimo wszystko temat Michała był dla niej
dziwny. Zależy jej na nim, nie może zaprzeczyć, ale... Ale coś
dalej nie gra. Kiedy wcześniej potrafiła być przy nim sobą na
sto procent, teraz często czuła się skrępowana. Zdarzało się,
że w trakcie „randek” zapadała między nimi sztywna cisza, co
przecież nigdy wcześniej nie miało miejsca. Było dziwnie. A dziwnie, wcale nie znaczy, że w porządku.
Widziała,
że Michał się stara. Że gdyby tylko mógł, to przychyliłby jej
nieba by była szczęśliwa...
… tyle,
że ostatnio miała wrażenie, że chyba nie chce tego nieba od niego.
Ciężko
było jej wrócić do normalności po tym wszystkim.
- Dobrze.
- powiedziała krótko skacząc po kanałach. - Mogę cię o coś
zapytać? - Rozalina potaknęła. - Nie wiesz może co u Makarija?
- Sama
nie miała pojęcia dlaczego o niego pyta.
- A
po co ci to wiedzieć? Serio brakuje ci go do szczęścia?
- Nie,
ale...
- Nic
nie „ale”. Skup się na kimś kto jest tego warty.
- Roza.
Makarij był moim przyjacielem na długo zanim w moim życiu
pojawiłaś się ty. Zanim pojawił się Michał... dlatego jest mi
przykro, że to co nas łączyło umarło w taki a nie inny sposób.
- Skoro
nie wystarczało mu to, co mu oferowałaś nie było dla was innej
przyszłości.
- Wiem,
ale... Nic nic poradzę na to, że się o niego martwię.
- To
przestań. I zamknij już dziób. Mój film się zaczyna.
Przygryzła
wargę. Ciepły kubek przyjemnie drażnił skórę jej dłoni.
Rozalina zatopiła się w swojej telenoweli.
Odetchnęła
głęboko, przymknęła powieki. Pośród czerni pojawiły się nagle
turkusowe oczy. Jej serce uśmiechnęło się lekko. Rozum pozostał
niewzruszony wciąż powtarzając jej, że jest idiotką, bo
pozwoliła facetowi owinąć się wokół palca.
Nagle
lazur zamienił się w stal. Nieprzyjemną, skrzywdzoną stal. Serce
przystanęło na chwilę, przełyk ścisnęła mroźna ręka.
Szarość
oczu była tak boleśnie zimna, że poczuła ją gdzieś w okolicy
żeber.
- Warto
było go poświęcić dla kłamliwego, żonatego faceta po
trzydziestce? - rozsądek odezwał się nieproszony.
Już
dawno nie czuła się taka zdezorientowana.
***
Przepraszam! Przepraszam, przepraszam!
Nie dość, że kazałam wam czekać, to teraz jeszcze publikuję to... "coś".
Zwyczajnie jest mi wstyd za te wypociny. Wybaczcie.
Muszę was uprzedzić, że niestety od teraz odcinki będą się ukazywały właśnie z taką częstotliwością, jak nie rzadziej. Skończyła mi się laba na uczelni, a i wena ostatnio odmawia mi odwiedzin.
Pozdrawiam, Rabarbar. :*
Jakie "coś"? To jest cudowne, wspaniałe :)* dlaczego ona ma takie wątpliwości??? Toż to oczywiste, że Michał naprawdę ją kocha :)***** czekam z niecierpliwością na następny :)***
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i buźka :)**
zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com
Ah jak ja czekałam na nowy rozdział :). Już myślałam, że będzie słodko i kolorowo a tutaj proszę taki psikus xd Wiem, że Irminie jest strasznie ciężko zaufać Michałowi kolejny raz ale liczę, że będzie między nimi jak najlepiej, bo oni zasługują na szczęście ;)
OdpowiedzUsuńPS. Zapraszam na Epilog :* http://no-one-needs-me.blogspot.com/
Ale za to jakie "coś"! ;) Naprawdę wyszło Ci dobrze. ;> Tak szczerze? Już sądziłam, że będzie tak fajnie i kolorowo... I się pomyliłam. ;< Nie rozumiem, jak Irmina może mieć jakieś wątpliwości... Przecież Michał kocha ją, a ona kocha jego... Co w tym trudnego do zrozumienia... ;d
OdpowiedzUsuńA przepraszać nie musisz, bo doskonale Cię rozumiem. ;) Trudno się czasem zebrać, zwłaszcza jeśli wena płata ci figla. xc
Pozdrawiam,
OL. ;>
Ps. Zapraszam na 3 rozdział:
"-No co?
-Nic. Chodź. -powiedział z zawadiackim uśmiechem na ustach i pociągnął mnie w stronę dobrze znanego mi saloniku. Usiadł na kanapie i posadził mnie sobie tak, że gdy się skuliłam idealnie wypełniałam wolną przestrzeń pozostawioną dla mnie. Wyczułam, że pewnie chodzi o mecz - przegrany mecz. Zawsze po porażce sadzał mnie sobie na kolanach i tak siedzieliśmy w ciszy. Już dawno nie było mi tak dobrze. Jeździłam paznokciem po jego ramieniu kreśląc różne kształty, a on bawił się moimi puklami włosów."
http://paczka-owocowejlandryny.blogspot.com/2014/03/3-bol-zawsze-kiedys-mija.html
Do następnego.! ;>
Genialny rozdział! ;*
OdpowiedzUsuńSorki za spam. Chciałabyś dać do oceny swojego bloga? http://ocenialnia-blogow-gwiazdka.blogspot.com/ serdecznie zapraszam, dopiero zaczynam :)
Super :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://bede-walczyc-do-konca.blogspot.com/
Pozdrawiam :)