Ekhm.

Fikcja! To tylko i wyłącznie fikcja! Wymysł mojej upośledzonej głowy, nic więcej. Poważnie.

wtorek, 30 września 2014

DZIEWIETNASTY

- Od miesiąca bez zmian – westchnął Mariusz przysiadając na niewielkiej ławce. Zaintrygowany Możdżonek spojrzał na niego uważnie.
- Co bez zmian?
- No Michał. Nie odzywa się, nie żartuje, nic kompletnie zero. Nie ten człowiek.
- A ta Rosjanka? Nie dawała znaku życia? - nie odpowiedział. Jedynie pokręcił zrezygnowany głową. Marcin odetchnął głęboko. - Trzeba działać mój drogi, bo nam chłopina do końca zmarnieje.

Owszem, Misiek prosił go, żeby nikomu nie wspominał o tym co spotkało go w Moskwie, ale Mariusz wiedział, że komu jak komu ale Marcinowi można powierzyć najcięższe tajemnice i żadna z nich nigdy nie wydostanie się poza nich dwóch. „Człowiek niezwykle godzien zaufania” jak zwykli go określać koledzy z drużyny.

- To mi powiedz co ja mam zrobić w takim razie – Szampon miał wrażenie, że bezsilność w tej sytuacji zaczyna go męczyć coraz bardziej. Winiar był dla niego jak rodzony brat i jego widok w takim stanie doprowadzał go do bezradnego szału.
- Można by rzec, że mam plan – Marcin puścił mu oczko i udał się ku wyjściu z sali treningowej – ale porozmawiamy o tym później. Moja piękniejsza druga połówka pewnie już krzywdzi skype'a żeby się ze mną skontaktować.

Jakiś czas później Magneto wyjawił Mariuszowi swój szatański plan, który osobiście wydawał mu się dość nadzwyczajny. A że sytuacja z której wspólnie próbowali wybrnąć do normalnych też nie należała, to miał cichą nadzieję, że nawet może się udać.
Niestety ich starania zachowania dyskrecji legły w gruzach. Otóż Możdżonek na ową poufną rozmowę zaprosił Wlazłego do swojego pokoju. Jednakże żaden z nich nie pomyślał żeby sprawdzić, czy aby na pewno są sami. Kiedy skończyli snuć swe konspiracje nagle z łazienki wyłonił się nikt inny jak współlokator Marcina – Krzysiek Ignaczak.
- Igła – zaczął Możdżonek wstając z łóżka. Różnica wzrostu między siatkarzami była ogromna. Zrezygnowany Mariusz podrapał się po głowie. Jak wie Krzysiek to zaraz dowie się cała kadra. - Mama Cię nie uczyła, ze nie wolno podsłuchiwać?
- Uczyła.
- To co robiłeś w łazience?
- Zajrzyj, powąchaj, na pewno się domyślisz.

Jak się później okazało Ignaczak usłyszał wszystko i oznajmił, że jeżeli nie pozwolą mu pomóc w akcji „Uratujmy Winiara” (tak, nazwę też wymyślił Krzysztof) to wygada się u wyżej wymienionego i Wlazły będzie miał przerąbane, że nie utrzymał buziulki na kłódkę.
Takim oto sposobem trzech wspaniałych stanęło na moskiewskiej ziemi w celu znalezienia niejakiej Tokarevy.

- No dobra geniusze, i co dalej? - zapytał Krzysiek rozglądając się po Placu Czerwonym. Dlaczego wylądowali tutaj? No cóż, to było jedyne miejsce którego nazwę potrafili wymówić po rosyjsku, gdyż taksówkarz, którego złapali nie w ząb nie mówił po angielsku.
- Nie wiem co. Gdybyś wywiązał się ze swojej części planu nie musielibyśmy teraz kombinować – wtrącił z przekąsem Marcin.
- No mówię ci, że Winiar pilnował telefonu jak oka w głowie i za cholerę nie dało się spisać jej numeru! - Ignaczak po raz kolejny oskarżony o niekompetencję zaczynał się na serio denerwować. - Zdjęcie tylko widziałem, na tapecie miał.
- No dobra, to przypomnij jak wygląda – Marcin na powaznie wczuł się w rolę mózgu operacji.
- Ładna jest – były kapitan przyłożył libero swoją wielką dłonią w ramię – Ała! No włosy ma ciemne i kręcone i oczy....
- Mówisz tak, jakbyś opisywał obrazek swojej córki! Mariusz? Co ty robisz? - A Mariusz siedział na chodniku i coś zawzięcie kaligrafował na kawałku kartonika.
- Wiemy tylko, jak się nazywa, tak? No więc voilà! - pokazał im prowizoryczną tabliczkę z napisem „IMRMINA TOKAREVA”.
- I co, będziesz tak chodził po mieście? - zapytał Igła z przekąsem.
- A masz inne wyjście Einsteinie?

Wlazły nie miał pojęcia ile kilometrów zrobili w ciągu tego dnia, ale był pewien, że od dziś spokojnie po zakończeniu siatkarskiej kariery może pracować jako pieszy przewodnik po Moskwie. Nogi bolały go jak diabli, a i dorobił się chyba kilku niemiłych odcisków na stopach.
Kartonik z Irminą na niewiele im się przydał, gdyż większość kobiet nawet nie zwracała na niego uwagi, a próby zagadywania do niektórych kończyły się czasami nieprzyjemnie. Zwłaszcza jedno podejście zapadnie mu w pamięć na długo. W trakcie poszukiwań Krzysztof zniknął im z pola widzenia. Przeświadczeni o tym, że pewnie zgłodniał i poszedł do jakiegoś sklepu nie przejęli się tym z Marcinem za bardzo. Po chwili jednak w oddali ukazała im się sylwetka przyjaciela który z uporem osła ciągnął ku nim szamoczącą się kobietę.

- Ta ma na imię Irmina! - zawołał uradowany – no nie kop mnie głupia! - dodał, kiedy dziewczyna wymierzyła mu cios w lewe udo. Dziewczyna nic nie rozumiejąc kopnęła go jeszcze dwa razy. Przerażony Marcin interweniował od razu.

- Puść ją kretynie! - oswobodził kobietę z ignaczajowej uwięzi, pomógł poprawić płaszcz i delikatnie zapytał, czy jest aby na pewno tą Irminą, której szukają.
Okazało się, że nie, a Igła został brutalnie poturbowany przez jej drobne piąstki i ogromną torebkę.

Zmęczeni i głodni zawędrowali w końcu do pobliskiego hotelu, gdyż powoli zaczynało zmierzchać. A poszukiwania po zmroku prędzej czy później skończyły by się pewnie jakimś zgłoszeniem na policję. Zwłaszcza, że mieli ze sobą Krzyśka.
Główny hall w hotelu urządzony był skromnie, ale z klasą. Wielkie dębowe biurko ustawione po prawej od drzwi, kanapa, kilka foteli i kwiatków doniczkowych.
Zza recepcji uśmiechnęła się do nich filigranowa blondynka.
- Witamy w naszym hotelu, w czym mogę pomóc?

    - Pokój dla trzech osób proszę – powiedział Mariusz kładąc na ladzie swoją wysłużoną tabliczkę z nazwiskiem wybranki Winiarskiego. Wzrok recepcjonistki spoczął na kartoniku.
    - Przepraszam najmocniej, ale dlaczego panowie szukają mojej przyjaciółki? - zapytała po chwili.
    - Co? - zamęczony Mariusz zagubił się na moment.
    - Znasz Irminę Tokarevę? - Marcin pochylił się nad dziewczyną zaintrygowany. - I czy to na pewno ta Irmina?
    - No wydaje mi się, że to ta. Opis drobnym druczkiem też pasuje – wskazała na małe literki, które kilka godzin wcześniej wyskrobał Igła „dark hair, dark eyes, really pretty!”
    - Znajomi Michała? - dodała po chwili lustrując przybyszów.
    - Skąd wiesz? - Igła przysunął się bliżej.
    - Jesteście tak samo wysocy. No, może oprócz ciebie. - wskazała na Krzyśka, któremu wcale nie spodobało się to spostrzeżenie.
    - Mogłabyś nas z nią skontaktować? - Poprosił Mariusz. Poczuł, że iskierka nadziei rozpala większy płomień gdzieś w jego wnętrzu.
    - Jutro od 7:30 będzie na recepcji. Ale szczerze wątpię w to, żeby chciała z wami rozmawiać.

    ***
    Zbliżamy się do końca historii Michała i Irminy...


wtorek, 19 sierpnia 2014

OSIEMNASTY

Kiedy wylądował na warszawskim Okęciu uśmiechnął się delikatnie do siebie. Mimo iż w Polsce spotkało go wiele rozczarowań odetchnął głęboko ojczystym powietrzem.
Przedzierając się przez tłum udało mu się dość szybko zabrać własne bagaże. Zarzucił torbę na ramię, złapał wielką walizkę w rękę i ruszył na parking. Tam czekał na niego jego przyjaciel. Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Nie widział go od prawie roku!

No, no mój drogi! Widzę, że powietrze za wschodnią granicą ci służy! - powiedział rześko Mariusz witając się z kumplem.

- Michał nie odpowiedział, odwzajemnił braterski uścisk i wrzucił torby do bagażnika.

- Jak tam rodzinka? - zapytał w końcu rozsiadając się na miejscu pasażera.

- W porządku. Młody rośnie jak na drożdżach, z Asią też nam się uklada. A u ciebie? Jak tam pożycie małż... - urwał niepewnie spoglądając na Winiarskiego – Przeraszam, nie chciałem, wiem, że wy...

- Spokojnie. Ja i Kamila to rozdział zamknięty. Pogodziłem się z tym wcześniej niż mogłem przypuszczać. Jedźmy, Spała czeka.

Mariusz nie odrywając wzroku od drogi przysłuchiwał się słowom przyjaciela. Coś w jego głosie podpowiedziało mu, że chyba stało się coś o czym powinni porozmawiać.

- Michał?

- Tak?

- Czy jest coś, czym chciałbyś się ze mną podzielić?

Winiarski odetchnął głęboko kilka razy, przetarł twarz dłońmi i wlepił wzrok w deskę rozdzielczą.

- Nie coś. Ktoś.

- Dziewczyna?

- Ma na imię Irmina.

I począł opowiadać Mariuszowi o tym, jak poznał Tokarevę, jak z dnia na dzień zaczynał odkrywać w sobie uczucia, które myślał, że już dawno schował na dnie swojego serca i miał nadzieję nigdy ich nie budzić do życia. Mówił o tym, jak bał się, że ją straci, kiedy dowiedziała się o Kamili i jak się cieszył, kiedy jednak mu wybaczyła.

O tym, jak wirował jego świat za każdym razem gdy jej dłonie dotykały jego ciała i jak szalały jego zmysły zawsze gdy nie było jej w pobliżu.

Jako o ostatnim opowiedział o tym, jak zaproponował jej by zamieszkali razem

Kiedy skończył poczuł, jak jego oczy zachodzą łzami. Zamrugał kilkukrotnie, ponownie przetarł twarz dłońmi i oparł głowę o szybę.

Michał? - milczenie przerwał Mariusz zerkając krótko na przyjaciela. Zauważył, że wyraz jego twarzy poszarzał i posmutniał.

- Tak? - Winiarski oderwał się od okna, a ton jego głosu wydawał się zbolały.

- To gdzie ona jest?
Kolejny głęboki wdech rozniósł się po samochodzie, a oblicze Michała schowały jego dłonie.

- Misiek?

- Nie ma. Nie ma i nie będzie. Została w Moskwie – tym razem nie powstrzymywał się od łez.


Kiedy dojechali na miejsce był już późny wieczór. Przywitał się krótko z kolegami z drużyny, odbębnił pogadankę nowego trenera i czym prędzej ruszył do pokoju. Trening miał się rozpocząć dopiero następnego dnia.
Rzucił walizki w kąt i rozłożył się na łóżku. Przymknął powieki, a jego umysł od razu przywołał ich ostatnią rozmowę,

Stała przed nim taka krucha i drobna. Ubrana w zieloną sukienkę wyglądała uroczo z włosami rozwianymi wokół głowy. Jej różowe policzki i usta napawały go ciepłem...
Tylko te zawsze gorące ciemne oczy wiały zimnym smutkiem.

- Coś się stało? - zapytał ujmując jej twarz. Zamknęła oczy, wtuliła policzek głębiej w jego rękę, ucałowała delikatnie jego nadgarstek.

- Jeszcze nic. - powiedziała po chwili, a na jej rzęsach zatańczyły drobne krople.

- Irma? - objął ją ramieniem. Wtuliła się w jego tors jak przestraszone dziecko mocząc jego błękitną koszulę słonymi łzami.

- Co się... - przerwała mu, całując jego usta.
- Nic nie mów, po prostu mnie nie puszczaj, dobrze? - pociągnęła nosem jeszcze bardziej chowając się w jego ramionach. Wzmocnił uścisk i oparł brodę o jej głowę. Powoli wdychał truskawkowy zapach jej włosów. A lodowaty niepokój oszronił jego serce.

Nie miał pojęcia ile tak trwali w bezruchu. Po jakimś czasie Irmina wyprostowała się, przetarła twarz dłońmi i spojrzała mu prosto w oczy. Jej oblicze było naznaczone goryczą.

- Kocham Cię Michał. - powiedziała w końcu ponownie wpijając się w jego usta. Odniósł wrażenie, że pocałunek ten odzwierciedla całą rozpacz, którą próbowała w sobie schować.
- Ja też Ciebie kocham Irma – zamrugał kilkukrotnie patrząc na nią z niepokojem. - Ale powiedz mi w końcu o co chodzi, bo osiwieję!

Spojrzała na niego oczami pełnymi łez. Po chwili złapała się za włosy, a z jej gardła wydarł się przeciągliwy jęk pełen bólu. Michał osłupiał nie wiedząc co ma zrobić.

- Michał, ja... - zaczęła zanosząc się jeszcze większym płaczem. Podszedł do niej i złapał ją za ramiona. - Ja nie pojadę z tobą do Polski.

Nie wiedział co ma zrobić, albo co powiedzieć. Poczuł się, jakby wylała na niego kubeł lodu. Puścił ją, odszedł kilka kroków.
Milczeli dłuższą chwilę, a nieznośną ciszę co jakiś czas przeszywał irminowy szloch.
Odwrócił się w końcu do niej, ponownie ujął za ramiona i spojrzał jej prosto w oczy. 

- Ale to tylko chwilowe, prawda? Najpierw ja pojadę do Polski, załatwię co trzeba, i ty do mnie dołączysz, prawda? - także i jego spojrzenie przyćmiła słona mgiełka – Irma, błagam cię, powiedz mi, że to tylko na jakiś czas.

- Nie Michał. - nie patrzyła mu w oczy – Nie przyjadę później.

Odwrócił się plecami bo nie mógł znieść jej widoku. Miał wrażenie, że przed chwilą rozerwała jego serce na milion drobnych kawałków.

- Ale dlaczego? - powiedział nagle spoglądając na nią. Po policzkach płynęły mu łzy, a ręce trzęsły się z nerwów. - Dlaczego mi to robisz?

Nie odpowiedziała od razu. Podeszła do niego, delikatnie objęła jego kark i pocałowała go w policzek.

- Bo nie widzę dla nas żadnego sensu Michał, dlatego. - i wyszła. Zostawiając go z krwawiącym sercem.


Obrócił się na bok, próbując stłumić szloch w poduszce. Miał nadzieję, że Mariusz śpi. Nie chciał następnego dnia znosić jego pełnych współczucia spojrzeń.


Ale Mariusz nie spał i dokładnie słyszał co działo się na sąsiednim łóżku. I postanowił jedno: nie pozwoli, by jego przyjaciel ponownie cierpiał takie katusze. Coś musi zrobić. Problem w tym, że nie miał pojęcia jeszcze co.

O mnie

Moje zdjęcie
prawie sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, piwne oczy, ciemne włosy i kilka piegów.

sezamie otwórz się.

see me