Przez ostatni tydzień na każdym treningu wypatrywał gdzieś w
pobliżu kasztanowych loków.
Dlaczego? Zastanawiał się nad tym od jakiegoś czasu.
Odpowiedź była jedna i bardzo prosta: tęsknił za nią.
Tak, jemu też wydawało się to niedorzeczne. Tęsknić za
dziewczyną, z którą na dobrą sprawę rozmawiał raz w życiu.
Absurd!
Ale taka była prawda. Brakowało mu arbuzowego zapachu, który
rozsiewała wokół siebie, kasztanowej lwiej grzywy, która zdobiła
jej głowę, ciemnych ciekawskich oczu i tych rumieńców, które
zakwitły na jej twarzy gdy ostatnim razem złapał ją za rękę.
Wygodniej rozciągnął się na łóżku.
- Eh, Irmina, dziewczyno! Co ty ze mną wyprawiasz?
Piątek wieczór. Dziś jest piątek.
Przypomniał sobie rozmowę, którą niechcący podsłuchał kilka
dni wcześniej.
„Przyjadę za tydzień” rozbrzmiało w jego głowie, a
usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
- A więc jutro – westchnął – jutro.
Obudził się wcześniej niż powinien, ale to chyba z
podekscytowania.
Tak! Trzydziestoletni facet trzęsie się z radości na myśl
spotkania z laską, która mu się podoba!
Podoba? Nie, to złe słowo. Ona go fascynuje.
Czym?
Wszystkim!
-Jakbyś się
cofnął do podstawówki, łosiu. Żałosne.
Machnął ręką na uwagi swojego zdrowego rozsądku, chwycił torbę
i ruszył do podziemnego garażu, a uśmiech nie schodził mu z
twarzy.
Niestety, szczęście chyba się do niego nie przychyliło. Znowu
przez cały trening wlepiał oczy w trybuny, ale nigdzie jej nie
dostrzegł. Raz nawet wydawało mu się, że właśnie przeszła
przez wejście dla personelu, ale na ziemię szybko sprowadził go
Spiridonov celując w niego zagrywką.
Wielce niepocieszony po zakończonym treningu powlókł się do
szatni. Po drodze przywitał się z prezesem i gdy już miał
wchodzić do pomieszczenia dla zawodników mała czerwona żarówka
obwieszczająca dobry pomysł zamigała w jego głowie.
- Przepraszam pana, panie Tokarev! - zagadnął. Mężczyzna odwrócił
się w jego stronę zainteresowany. Wszyscy w klubie wiedzieli, ze
Winiarski jak naprawdę nie musi, to się nie odzywa. Chyba, że po
angielsku. Tym razem przyjmujący zwrócił się do szefa w jego
rodzimym języku, co zwiastowało coś poważnego.
- Słucham?
- No, to teraz
dajesz, młocie! Zachciało ci się grać w Rosji, to teraz się
męcz.
- Bo ja... znalazłem jeden z obiektywów pańskiej pasierbicy i
chciałbym go jej zwrócić – przynajmniej tak to brzmiało w jego
myślach. A co wydobyło się z jego ust w rzeczywistości? Nie miał
pojęcia. Patrząc na minę prezesa, który ledwo powstrzymywał się
od śmiechu domyślał się, że pewnie walną jakąś totalną
głupotę.
Pomińmy już fakt, że wcale nie znalazł żadnego obiektywu, a
tylko łgał jak najęty.
- Irminie?
Chwała na wysokości! Zrozumiał! Nic już nie powiedział, jedynie
pokiwał głową.
Prezes niewiele się zastanawiając wyciągnął z kieszeni telefon
i podyktował numer komórkowy dziewczyny.
Uśmiechnął się w podzięce i szybko skierował do szatni. Z
racji tego, że nie miał gdzie zapisać tych kilku cennych cyferek
szedł do swojej szafki powtarzając po cichu wszystkie liczby po
kolei w kółko i w kółko. Musiało to wyglądać komicznie, gdyż
jego koledzy wybuchnęli gromkim śmiechem. Nie zwracał na nich
uwagi. Wyciągnął własną komórkę i czym prędzej przelał
cyfry na klawiaturę. Zapisał.
Uśmiechnął się do siebie pełen samozadowolenia.
Całą drogę powrotną zastanawiał się kiedy i co jej napisać.
Oczywiście najchętniej zadzwonił by do niej od razu, ale
stwierdził, że może to być odrobinę zbyt nachalne. Już
wystarczy, że podstępem zdobył numer.
Ciekawe jak jej
wytłumaczysz skąd go masz? - zabrzmiało
w jego głowie.
W końcu zdecydował, że odezwie się wieczorem.
Wrócił do domu, zrobił sobie obiad, obejrzał jakiś film w
telewizji, z którego na dobrą sprawę nic nie zrozumiał. Chciał
się jeszcze chwilę zdrzemnąć, ale jak na złość nie mógł
zasnąć.
Za cholerę nie wytrzyma do wieczora! Chwycił za telefon i wysłał
jej wiadomość.
***
Siedziała właśnie na wygodnej kanapie u swojej przyjaciółki.
Właśnie zaczynały powtarzać materiał na poniedziałkowe
kolokwium.
Z Rozaliną poznały się na studiach. Przez przypadek usiadły obok
siebie na pierwszym wykładzie i tak już zostało.
Różniły się od siebie. Czasami nawet bardzo.
Roza była duszą towarzystwa, wszędzie było jej pełno i lubiła,
kiedy ludzie mieli świadomość kim jest mijając ją na
uczelnianych korytarzach. Była członkiem rady wydziału, a także
rady studenckiej. Niemalże samodzielnie prowadziła uniwersytecką
gazetkę.
Ale nie tylko dlatego była popularna wśród studentów. Największą
sławę przyniósł jej chyba wygląd. Była blondynką o miodowych
oczach z nogami, których pozazdrościłaby jej niejedna modelka.
Kształtne biodra kusiły z każdym ruchem, a krągłe piersi często
były przez nią eksponowane.
W przeciwieństwie do Irminy, Roza idealnie zdawała sobie sprawę
jak działa na mężczyzn i zawsze umiejętnie potrafiła to
wykorzystać.
Na dodatek była miłą i komunikatywną dziewczyną, co owocowało
tym, że nie tylko mężczyźni lubili przebywać w jej towarzystwie.
Niestety ciągli adoratorzy i wianuszek koleżanek spowodowały, że
Rozalina bywała zarozumiała.
Mimo to Irmina bardzo ją lubiła. Ba, można powiedzieć, że
traktowała ją jak siostrę.
Tylko ona wiedziała, jaka naprawdę jest jej przyjaciółka i że
tak naprawdę pod tą powłoką popularności kryje się delikatna
dziewczyna, która przeżywa wszystko milion razy bardziej niż
przeciętna dwudziestodwuletnia studentka.
- Byłaś u mamy? - zapytała Roza rzucając w jej stronę opasłym
tomiszczem.
- Byłam. Nic nowego. Jak zwykle posłuchałam sobie jakie to dzieci
są niesforne i jakich to Rubien nie ma problemów ze swoją robotą.
- Czyli nie było wesołego obiadku z rodzinką?
- W żadnym wypadku.
Ułożyła sobie grubą książkę na kolanach i otworzyła na
rozdziale siedemnastym. Już miała brać się za wynotowywanie
najważniejszych informacji, kiedy jej telefon obwieścił jej nową
wiadomość. Rozalina bez słowa podała aparat.
Spojrzała na wyświetlacz, nadawca nieznany.
„W
dalszym ciągu nie mam pojęcia, czy zachowuję się właściwie
pisząc do Ciebie, ale tydzień temu obiecałaś mi herbatę.
Pamiętasz?
Pan
Polak. :)”
Uśmiechnęła się pod nosem. Pamiętliwa z niego bestia, cholera.
„Pamiętam.
Zawsze dotrzymuję słowa. Powiedz mi tylko mój drogi skąd wziąłeś
mój numer?”
Na odpowiedź nie czekała długo.
„Nikomu
nie mów, ale jestem międzynarodowym szpiegiem i mam dostęp do
wszystkich baz danych. Siatkówka to tylko przykrywka.
To
jak z tą herbatą? Dzisiaj?”
Wybuchnęła gromkim śmiechem. Ma facet poczucie humoru, nie ma co.
Roza posłała jej pytające spojrzenie.
"Dzisiaj
nie dam rady. Jutro? Spotkajmy się tam, gdzie mnie ostatnio
odwiozłeś. O 12.00 ok?"
„Do
zobaczenia. :)”
- A co ty się tak cieszysz do tego telefonu? - należy zauważyć, że
oprócz bycia miłą i komunikatywną Rozalina była też przede
wszystkim cholernie ciekawska.
- Nic, nic – mruknęła Irma nurkując w podręczniku – Masz
odpowiedź na piąte zagadnienie?
- Oho, i już wiem, że te „nic” to jednak „coś”. Opowiadaj,
ale już!
Wiedziała, że z nią nie wygra. Odłożyła książkę wzdychając
ciężko. Co niby miała jej powiedzieć?
- No gadaj! - kolejna cecha panny R.: nie należała do cierpliwych
ludzi.
- Ma na imię Michał – zaczęła przyglądając się swoim dłoniom.
- A więc facet! No jedziesz maleńka, bo zaczynasz mówić o czyś
interesującym.
- Ale ja nie wiem, co mam ci o nim powiedzieć, znam go od jakiegoś
tygodnia – jęknęła i niechętnie streściła przyjaciółce jak
mniej więcej przebiegło ich pierwsze spotkanie.
- Coś czuję, że to jednak nie wszystko – blondynka nie dawała za
wygraną. - Powiedz mi chociaż jak wygląda!
- Irmina nie odpowiedziała od razu. Przywołała w pamięci twarz
Michała studiując ją powoli oczami wyobraźni.
- Jest wysoki, nawet bardzo. Ładnie zbudowany. Szatyn.
- Irma!
- Ma takie kształtne, subtelne usta. I ma piękne oczy. W kolorze
karaibskiego morza. Takie ciepłe i przyjemne... I kiedy tak na mnie
nimi patrzy to mam wrażenie, że... Że chciałabym, żeby już
zawsze to robił.
Urwała zawstydzona. Nie mogła uwierzyć, że powiedziała to na
głos!
Siedziały przez chwilę w milczeniu.
- Ale cię wzięło! - stwierdziła nagle jej towarzyszka.
- Roza, to nie tak...
- Jak nie tak, jak tak! Lecisz na niego.
- Nie! To znaczy tak... To znaczy nie wiem.
- Ile ma lat?
- Trzydzieści.
- A toś mnie zaskoczyła! Nie wiedziałam, że lubisz mężczyzn ze
stażem!
- Roza, przestań.
*******
Nie podoba mi się to coś u góry.
Zastanawiam się, czy przypadkiem nie za często dodaję nowe odcinki, bo powoli przekłada się to na słabszą jakość.
Pozdrawiam cieplutko.
ps. Maleńka prośba: czytam - komentuję.
Buziaczki w pysiaczki!