- Od
miesiąca bez zmian – westchnął Mariusz przysiadając na
niewielkiej ławce. Zaintrygowany Możdżonek spojrzał na niego
uważnie.
- Co
bez zmian?
- No
Michał. Nie odzywa się, nie żartuje, nic kompletnie zero. Nie ten
człowiek.
- A
ta Rosjanka? Nie dawała znaku życia? - nie odpowiedział. Jedynie
pokręcił zrezygnowany głową. Marcin odetchnął głęboko. -
Trzeba działać mój drogi, bo nam chłopina do końca zmarnieje.
Owszem,
Misiek prosił go, żeby nikomu nie wspominał o tym co spotkało go
w Moskwie, ale Mariusz wiedział, że komu jak komu ale Marcinowi
można powierzyć najcięższe tajemnice i żadna z nich nigdy nie
wydostanie się poza nich dwóch. „Człowiek niezwykle godzien
zaufania” jak zwykli go określać koledzy z drużyny.
- To
mi powiedz co ja mam zrobić w takim razie – Szampon miał
wrażenie, że bezsilność w tej sytuacji zaczyna go męczyć coraz
bardziej. Winiar był dla niego jak rodzony brat i jego widok w
takim stanie doprowadzał go do bezradnego szału.
- Można
by rzec, że mam plan – Marcin puścił mu oczko i udał się ku
wyjściu z sali treningowej – ale porozmawiamy o tym później.
Moja piękniejsza druga połówka pewnie już krzywdzi skype'a żeby
się ze mną skontaktować.
Jakiś
czas później Magneto wyjawił Mariuszowi swój szatański plan,
który osobiście wydawał mu się dość nadzwyczajny. A że
sytuacja z której wspólnie próbowali wybrnąć do normalnych też
nie należała, to miał cichą nadzieję, że nawet może się udać.
Niestety
ich starania zachowania dyskrecji legły w gruzach. Otóż Możdżonek
na ową poufną rozmowę zaprosił Wlazłego do swojego pokoju.
Jednakże żaden z nich nie pomyślał żeby sprawdzić, czy aby na
pewno są sami. Kiedy skończyli snuć swe konspiracje nagle z
łazienki wyłonił się nikt inny jak współlokator Marcina –
Krzysiek Ignaczak.
- Igła
– zaczął Możdżonek wstając z łóżka. Różnica wzrostu
między siatkarzami była ogromna. Zrezygnowany Mariusz podrapał
się po głowie. Jak wie Krzysiek to zaraz dowie się cała kadra. -
Mama Cię nie uczyła, ze nie wolno podsłuchiwać?
- Uczyła.
-
To co robiłeś w łazience?
- Zajrzyj,
powąchaj, na pewno się domyślisz.
Jak
się później okazało Ignaczak usłyszał wszystko i oznajmił, że
jeżeli nie pozwolą mu pomóc w akcji „Uratujmy Winiara” (tak,
nazwę też wymyślił Krzysztof) to wygada się u wyżej
wymienionego i Wlazły będzie miał przerąbane, że nie utrzymał
buziulki na kłódkę.
Takim
oto sposobem trzech wspaniałych stanęło na moskiewskiej ziemi w
celu znalezienia niejakiej Tokarevy.
- No
dobra geniusze, i co dalej? - zapytał Krzysiek rozglądając się
po Placu Czerwonym. Dlaczego wylądowali tutaj? No cóż, to było
jedyne miejsce którego nazwę potrafili wymówić po rosyjsku, gdyż
taksówkarz, którego złapali nie w ząb nie mówił po angielsku.
- Nie
wiem co. Gdybyś wywiązał się ze swojej części planu nie
musielibyśmy teraz kombinować – wtrącił z przekąsem Marcin.
- No
mówię ci, że Winiar pilnował telefonu jak oka w głowie i za
cholerę nie dało się spisać jej numeru! - Ignaczak po raz
kolejny oskarżony o niekompetencję zaczynał się na serio
denerwować. - Zdjęcie tylko widziałem, na tapecie miał.
- No
dobra, to przypomnij jak wygląda – Marcin na powaznie wczuł się
w rolę mózgu operacji.
- Ładna
jest – były kapitan przyłożył libero swoją wielką dłonią
w ramię – Ała! No włosy ma ciemne i kręcone i oczy....
- Mówisz
tak, jakbyś opisywał obrazek swojej córki! Mariusz? Co ty robisz?
- A Mariusz siedział na chodniku i coś zawzięcie kaligrafował na
kawałku kartonika.
- Wiemy
tylko, jak się nazywa, tak? No więc voilà!
- pokazał im prowizoryczną tabliczkę z napisem „IMRMINA
TOKAREVA”.
- I
co, będziesz tak chodził po mieście? - zapytał Igła z
przekąsem.
- A
masz inne wyjście Einsteinie?
Wlazły
nie miał pojęcia ile kilometrów zrobili w ciągu tego dnia, ale
był pewien, że od dziś spokojnie po zakończeniu siatkarskiej
kariery może pracować jako pieszy przewodnik po Moskwie. Nogi
bolały go jak diabli, a i dorobił się chyba kilku niemiłych
odcisków na stopach.
Kartonik
z Irminą na niewiele im się przydał, gdyż większość kobiet
nawet nie zwracała na niego uwagi, a próby zagadywania do
niektórych kończyły się czasami nieprzyjemnie. Zwłaszcza jedno
podejście zapadnie mu w pamięć na długo. W trakcie poszukiwań
Krzysztof zniknął im z pola widzenia. Przeświadczeni o tym, że
pewnie zgłodniał i poszedł do jakiegoś sklepu nie przejęli się
tym z Marcinem za bardzo. Po chwili jednak w oddali ukazała im się
sylwetka przyjaciela który z uporem osła ciągnął ku nim
szamoczącą się kobietę.
- Ta
ma na imię Irmina! - zawołał uradowany – no nie kop mnie
głupia! - dodał, kiedy dziewczyna wymierzyła mu cios w lewe udo.
Dziewczyna nic nie rozumiejąc kopnęła go jeszcze dwa razy.
Przerażony Marcin interweniował od razu.
- Puść
ją kretynie! - oswobodził kobietę z ignaczajowej uwięzi, pomógł
poprawić płaszcz i delikatnie zapytał, czy jest aby na pewno tą
Irminą, której szukają.
Okazało
się, że nie, a Igła został brutalnie poturbowany przez jej
drobne piąstki i ogromną torebkę.
Zmęczeni
i głodni zawędrowali w końcu do pobliskiego hotelu, gdyż powoli
zaczynało zmierzchać. A poszukiwania po zmroku prędzej czy później
skończyły by się pewnie jakimś zgłoszeniem na policję.
Zwłaszcza, że mieli ze sobą Krzyśka.
Główny
hall w hotelu urządzony był skromnie, ale z klasą. Wielkie dębowe
biurko ustawione po prawej od drzwi, kanapa, kilka foteli i kwiatków
doniczkowych.
Zza
recepcji uśmiechnęła się do nich filigranowa blondynka.
-
Witamy w naszym hotelu, w czym mogę pomóc?
-
Pokój dla trzech osób proszę – powiedział Mariusz kładąc na
ladzie swoją wysłużoną tabliczkę z nazwiskiem wybranki
Winiarskiego. Wzrok recepcjonistki spoczął na kartoniku.
- Przepraszam
najmocniej, ale dlaczego panowie szukają mojej przyjaciółki? -
zapytała po chwili.
- Co?
- zamęczony Mariusz zagubił się na moment.
- Znasz
Irminę Tokarevę? - Marcin pochylił się nad dziewczyną
zaintrygowany. - I czy to na pewno ta Irmina?
- No
wydaje mi się, że to ta. Opis drobnym druczkiem też pasuje –
wskazała na małe literki, które kilka godzin wcześniej wyskrobał
Igła „dark hair, dark eyes, really pretty!”
- Znajomi
Michała? - dodała po chwili lustrując przybyszów.
- Skąd
wiesz? - Igła przysunął się bliżej.
- Jesteście
tak samo wysocy. No, może oprócz ciebie. - wskazała na Krzyśka,
któremu wcale nie spodobało się to spostrzeżenie.
- Mogłabyś
nas z nią skontaktować? - Poprosił Mariusz. Poczuł, że iskierka
nadziei rozpala większy płomień gdzieś w jego wnętrzu.
- Jutro
od 7:30 będzie na recepcji. Ale szczerze wątpię w to, żeby
chciała z wami rozmawiać.
***
Zbliżamy się do końca historii Michała i Irminy...