Po
pracy wpadła na chwilę do mieszkania, wzięła szybki prysznic i
wskoczyła w zwiewną lekką sukienkę.
Walcząc
po drodze z włosami w ostatniej chwili złapała odpowiedni autobus
i po niecałej godzinie stała już pod michałowym blokiem. Wstukała
kod do klatki i wspięła się na odpowiednie piętro. Zadzwoniła do
drzwi, które po chwili otworzył jej własny prywatny Pan Winiarski.
Uśmiechnął się szeroko i przepuścił ją w drzwiach. Bez słowa
poprowadził ją przed sobą w głąb mieszkania, prosto do salonu,
gdzie czekała na nich kolacja.
- Sam
zrobiłem. Znowu – wciąż uśmiechnięty Michał spuchł z dumy o
dwa rozmiary. Poklepała go po przedramieniu w geście aprobaty i
usiadła na krześle.
A
warto wspomnieć iż zdolności kucharskie Winiarskiego ostatnimi
czasy podskoczyły w górę.
- Dobra
– zaczęła odkładając sztućce – to teraz mów co
zmajstrowałeś, albo też co zamierzasz zmajstrować – zerknęła
uważnie na swego lubego. Ten nic jednak nie odpowiedział, posłał
jej tylko niewinne spojrzenie typu „mamo, ale ja nic”.
Odetchnęła
głęboko uzbrajając się w cierpliwość.
- Michał?
- ponagliła go opierając się wygodniej na krześle – Ba
zaczynam się bać. Tak na poważnie.
- Ale
deser! - skoczył na równe nogi zbierając puste talerze ze stołu.
- Misiek!
- No
zaraz, bo się lody rozpuszczą!
Wrócił
po chwili z dwoma wypełnionymi po brzegi pucharkami i jak gdyby
nigdy nic zajął miejsce naprzeciwko Irminy i zaczął jeść.
Tokareva
należała do osób cierpliwych i dość łagodnych, ale tego nawet
dla niej było dzisiaj za wiele. Rzuciła łyżeczką o stół i z
groźną miną założyła ręce na piersi.
- Jeżeli
w tej chwili mi nie powiesz o co ci do ciężkiej Anielki chodzi, to
wychodzę. Nie żartuję.
Michał
wziął jej groźbę jak najbardziej poważnie. Ze stoickim spokojem
wytarł usta w serwetkę, przesiadł się obok niej, po czym splótł
ręce na stole.
- To
tak. W sumie to mam dwie wiadomości. I szczerze nie mam pojęcia
czy którakolwiek z nich jest dobra – Irmina lekko drgnęła. -
Wiesz, że za tydzień jadę na zgrupowanie, prawda?
Kiwnęła
głową. Owszem, Michał już jakiś czas temu poinformował ją o
tym, że na kilka miesięcy wyjedzie z Moskwy, jednak do tej pory
starała się o tym nie myśleć. Na samą myśl tak długiej
rozłąki jej dusza skręcała się w miliony supełków.
-
A po sezonie reprezentacyjnym na nowo rusza klubowy, no nie? -
zapytał jakby sam siebie – Dlatego chciałbym... Słuchaj Irmina,
ja wiem, że to będzie dla nas duży krok...
Jezus
Maria! Czy on ma zamiar się oświadczyć? Słodka mamo, toż ona ma
23 lata. Za młoda jest, za głupia!
Studia,
praca... Co matka na to powie?! Nie, nie, nie!
Przecież
to za wcześnie!
Jak
się odmawia oświadczyn? Odrzucić je, czy łagodnie dać do
zrozumienia że3 to jeszcze nie ten czas? No bo za rok, czy d\wa...
ale nie teraz!
Ręce
Irmy trzęsły się jak galareta, a serce waliło jak szalone.
Boże
kochany, tylko mnie nie proś o rękę! Powtarzała w myślach
jak mantrę.
- Irma,
słyszysz mnie? - z panicznych myśli wyrwała ją dłoń Michała
na jej kolanie. Nie odpowiedziała. Zaciskając usta pokiwała
głową. - Chciałbym, żebyś po reprezentacji zamieszkała razem
ze mną.
Nie
Michał, nie wyj... Zaraz co? To jednak nie wyciągnął
pierścionka z kieszeni?
Miała
wrażenie, że właśnie przypomina dętkę z której schodzi
powietrze.
Zamieszkać.
On chce tylko wspólnie zamieszkać.
- Eee...
No... Dobra. - powinna była mu się rzucić na szyję, albo
przynajmniej uśmiechnąć. Niestety wciąż tkwiąc w głębokim
szoku kilka bełkotliwych wyrazów było maksimum jej możliwości.
Odniosła
jedna wrażenie, że Michałowi taka jąkająca odpowiedź
wystarczyła.
Upiła
łyk soku.
- A
gdzie chciałbyś zamieszkać? Pytam czysto retorycznie, bo ty masz
większe mieszkanie. Do mojego pewnie się nie zmieści nawet
dłuższe łóżko. - w końcu odzyskała język w gębie.
- Widzisz
i tu wypływa na powierzchnię moja kolejna informacja. Otóż...
Irmina ja nie przedłużę kontraktu z klubem twojego ojczyma. -
powiedział nie patrząc jej w oczy.
- Jak
to?
- Nie
dogadywaliśmy się ostatnio z trenerem i z chłopakami z drużyny i
dlatego wspólnie podjęliśmy decyzję, że odchodzę.
- Dokąd?
Zenit?
- Nie.
- Ale
w Rosji, prawda?
- Bełchatów
– na te słowa Irmina poczuła się jak gdyby wylał na nią kubeł
zimnej wody. Oddychała przez chwilę głęboko próbując przyswoić
natłok informacji.
- Zaraz,
zaraz... Skoro przenosisz się do Bełchatowa to znaczy...
- To
znaczy, że chciałbym, żebyś przeprowadziła się tam ze mną.
Żebyśmy razem zamieszkali w Polsce.
***
Mam wrażenie, że w trakcie tej mojej przerwy zgubiłam swój styl pisania.
Popracuję nad nim, obiecuję. Postaram się pisać tak jak wcześniej. Na chwilę obecną pozostaje mi przeprosić za tego "cosia" powyżej.
Kolejny... Nie wiem kiedy. Postaram się dodać jeszcze przed irańskim weekendem w Gdańsku, ale nie daję 100% gwarancji. ;)
Całuję! :*